Uniosła brew, spoglądając na Parkera z powątpiewaniem. Mimo wszystko uśmiechnęła się po jego komplemencie, z resztą - słusznym! W końcu się musiała trochę postarać, żeby tak wyglądać.
- Taa... wiem coś o tym. - odparła na jego tekst o związkach, po czym westchnęła ciężko.
Jasne, robiła to dla siostry i ten fakt sprawiał, że czuła się nieco lepiej. Spodziewała się w tym momencie po Parkerze jakiegoś filozoficznego, nudnego i niezrozumiałego bełkotu, ale zamiast tego trafił w sedno. Chyba rzeczywiście wolała, kiedy mniej mówił.
W każdym razie chwyciła go pod ramię i zaczęła zmierzać ku reszcie gości, czując się trochę, jakby właziła prosto w paszczę lwa.
Zajęła swoje miejsce druchny, zerkając kątem oka na Damona. Nie miała pojęcia kim był ten człowiek. Być może był tak samo zjebany jak Pooper.
Kiedy w końcu pojawiła się na miejscu Gabi - szczęśliwa i uśmiechnięta, Consuela wbiła wzrok w ziemię. Cieszyła się, że Gabi potrafiła na ten moment zapomnieć o tym, że to nie tak miało wyglądać. To ich tata powinien ją prowadzić do ślubu, nie powinna iść sama.