Indianin uśmiechnął się lekko, lubił tę historię. Wiedział, że gdyby nie odsiadka to pewnie nadal tłukłby się z kim popadnie i mogłoby to gorzej się skończyć, nawet jego śmiercią. Co jak co, ale więzienie kształtowało charakter i zupełnie inaczej po wyjściu z niego postrzega się świat.
- I gdzie miałbym cię niby przykuć? - Zaśmiał się. Brzmiało to co najmniej dwuznacznie. - No, ale tak precyzując. To wiesz za co w ogóle byłem w więzieniu? Byłem młody, głupi i w dodatku cholernie skory do bitki - spojrzał w niebo - no troszeczkę bardziej niż teraz. - Uśmiechnął się.
- Krążyły plotki odnośnie mojego więzienia, został skazany w Appaloosa, także mieszkańcy Old Whiskey zbytnio dobrze nie wiedzieli. Otóż, rzekomo stałem się gwałcicielem i zgwałciłem jakąś dziewczynę, a prawda jest taka, że zwyczajnie przy... - tu urwał nie chcąc razić dziewczyny swoim słownictwem - uderzyłem pewnego syna bogatego i wpływowego gościa z Appaloosa. To tyle odnośnie powodu mojej odsiadki. - Opowiedział i zamierzał przejść do tego co jej chciał właściwie opowiedzieć.
- No to dobra, nie przedłużając lecimy z tematem. Byłem już chyba jakieś 4 lub 5 miesięcy w więzieniu. Był tam swoisty król więzienia. Zwrócił na mnie uwagę, on był w młodości bokserem. Facet miał co najmniej dwa razy tyle lat co ja. - Uśmiechnął się, to było dobre wspomnienie. - W każdym razie facet wypatrywał potencjalnych przeciwników i zwyczajnie dogadywał się z klawiszami aby ich udostępniali mu. No i nie było zmiłuj, trzeba było walczyć. Chyba z dziesięć razy upadłem, ale za każdym razem wstawałem, wtedy też złamałem ten nos, krew mi ściekała jak cholera, ale nie poddałem się. On potem kilka razy padł na ziemię i walka w sumie była nierozstrzygnięta, mieliśmy to powtórzyć, ale nie było nam dane, bo podobno klawisz się na niego wkurwił, że przegrał sporą kasę i to był koniec jego żywota. Nie wiem czy to prawda czy nie, ale w każdym razie oficjalna wersja była taka, że ktoś go zasztyletował pod prysznicem. Szkoda, bo twardy z niego gość był. - Mruknął, ta historia nie miała happy-endu, ale była pouczająca.