Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Biuro strażników parku i ranczo Mt. Dragoon

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 10 z 12]

Mistrz Gry

Mistrz Gry
First topic message reminder :

Niedaleko wejścia do parku stoi budynek w którym urzędują strażnicy oraz inni pracownicy parku krajobrazowego. Zajmują się oni nie tylko kontrolą pobliskich terenów oraz fauny i flory, ale także prowadzeniem rancza należącego do parku.
Do zadań strażników należy patrolowanie parku, prowadzenie ewidencji zwierząt oraz roślin, pilnowanie porządku oraz pomoc turystom. Co jakiś czas organizują też wycieczki (piesze i konne), lekcje w plenerze dla dzieci z pobliskiej szkoły, a także współpracują z Muzeum Historii Indian. Na ranczu pracuje także weterynarz zajmujący się zwierzyną z parku oraz hodowane są konie udostępniane wycieczkowiczom.
Każdy strażnik ma na wyposażeniu odpowiedni mundur i krótkofalówki oraz dostęp do pickupów, którymi patrolują okolicę.

Budynek jest sporych rozmiarów, lecz nie posiada piętra. Wybudowany jest z jasnej cegły, a nad szerokimi drzwiami wejściowymi wisi tablica oznajmiająca, że jest to miejsce pracy strażników parku. W środku znajduje się wielkie pomieszczenie z recepcją i poczekalnią oraz kilak gabinetów, w których pracują strażnicy robiący raporty. znajdziemy tu tez magazyn z bronią oraz innym potrzebnym sprzętem. Tam tez znajduje się tylne wyjście z budynku.

Za samym biurem wybudowano ogrodzony wybieg, a w oddali widać dwa budynki rancza - stajnie oraz niewielki dom mieszkalny, w którym pracuje weterynarz.


Alice Bright

Alice Bright
21.09.2013, rano

Alice jeszcze nie miała żadnego pacjenta ani strwożonego opiekuna, którzy pragnęliby jej uwagi. Siedząc nad papierami, piła kawę bez pośpiechu, poki nie usłyszała pukania do drzwi. Podniosła głowę, podnosząc się z miejsca i odstawiając kubek.
Podeszła do drzwi i otworzyła je przed Teddy, uśmiechając się zachęcająco.
- Dzień dobry, zapraszam.
Wpuściła dziewczynę i z ciekawością zerknęła w stronę transportera, by zobaczyć któż to do niej zawitał z rana.
- Alice Bright. W czym mogę pomóc?
Zapytała, zamykając drzwi za dziewczyną i wskazując na metalowy stół, na którym przyjmowała pacjentów.

Alice Bright

Alice Bright
Alice, w międzyczasie gdy słuchała opowiadania Teddy, założyła rękawiczki na dłonie i otworzyła sobie klatkę. Pokiwała głową, gdy usłyszała o szczepieniu i badaniach i uśmiechnęła się do dziewczyny, nachylając nad klatką. Sięgnęła dłonią do środka i zgrabnie wyciągnęła Marcepana.
- Zaraz obejrzmy nasze śliczności.
Na pewno nie zamierzała się dziwić nad pochodzeniem zwierzaków. Może nawet przez myśl jej przeszło, że szczurki zostały wyrzucone przez nieodpowiedzialnych właścicieli! Och tak bardzo przydałoby się schronisko!
- Proszę zwrócić czy w karmie, którą teraz pani podaje nie ma zawartych nasion. Niestety karma karmie nie równa, a zwierzęta moga być narażone na otyłość, co doprowadzi do chorób i śmierci.
Opowiadała, nachylając się nad Marcepanem i sprawdzając stan jego zdrowia.
- Nie należy też karmić szczurów resztkami z talerza. W zamian za to można podać im chociażby jajka czy biały ser.

Alice Bright

Alice Bright
- Nie powinno.
Odpowiedziała i zerknęła na Teddy, zaraz jednak wracając do oglądania Marcepana. Wyprostowała się zaledwie po kilku sekundach i rozluźniła palce, pozwalając szczurkowi na swobodę.
- Orzechy nawet w łupinkach, to będą mieć zabawę. Ale zarówno je, jak i suszone owoce nie podawać zbyt często. Niech to pozostanie formą deseru, zamiast obiadu.
Obserwowała przez chwilę szczurka, jednak nie zauważając nic co mogłoby być problemem, ponownie go podniosła i wsunęła do klatki, by potem sięgnąć po Szczura.

Alice Bright

Alice Bright
Pogłaskała Szczura po grzbiecie, z przyjemnością stwierdzając, że jest równie zdrowy co jego kompan. Uśmiechnęła się, zerkając na oczyska zwierzaka i odwróciła twarz w stronę Teddy.
- Tacy pacjenci to miła odmiana. Szczurkami zajmowałam się na stażu.
Odpowiedziała z uśmiechem i odstawiła malucha do przyjaciela.
- To pani pierwsza parka?

Alice Bright

Alice Bright
- Przyjechałam z Denver. Z mężem.
Wyjaśniła i zamknęła klatkę, jeszcze nachylając się w stronę szczurków i przyglądając im z przyjemnością. Ciekawe czy Harry na takie w domu by się zgodził.
- Na szczęście wygląda, że zwierzaki są zdrowe. Ale jakby coś się działo, to.. - Przeszła za biurko i wyciągnęła wizytówkę z szuflady. Wróciła do Teddy i podała jej kartonik - ...proszę dzwonić.

Alice Bright

Alice Bright
- Nie mają pasożytów, więc nie ma potrzeby.
Odpowiedziała i ściągając rękawiczki, usiadła przed biurkiem, by wypisać rachunek na pięćdziesiąt dolarów. Podbiła go pieczątką i podała Teddy.
- Ma pani jeszcze jakieś pytania?

Alice Bright

Alice Bright
A Alice uzupełniła kartotekę szczurków i pojechała ze strażnikiem na domowe wizyty.

zt

Delshay

Delshay
http://23.09.2013  z Droga do Sugar Hill
Delshay wszedł do budynku pracowników i rozejrzał się. Wiedział, że na jego widok nikt nie skoczy z radości, ale musiał gdzieś pracować, a nie miał kwalifikacji na nic innego.
-Dobry... Czy mógłbym wrócić?
Rzucił na wejściu mając nadzieję, że ktoś ważniejszy będzie aktualnie w tym miejscu i załatwi się sprawę od ręki.
Jak tylko załatwił co miał załatwić wyszedł i na motorze pojechał do OW.

z.t

Delshay

Delshay
// z jaskini prób. 24.09.2013

Del razem z nowymi "przyjaciółmi" dotarł do biura. Wziął puszkę z farby i odetchnął głęboko. Miał nadzieje, że nikogo nie będzie.
-Dobra. Wy pewnie uciekniecie i wzniesiecie alarm, żeby mnie złapali, ale raz się żyje. Idę.
I ruszył w stronę stajni.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
W stajni, jak to w stajni - pięć koni w boksach. Jeden z nich żarł owies, oczywiście wywalając połowę ze żłoba. Delshay, jako pracownik parku, miał klucze i mógł spokojnie wejść do środka.

Delshay

Delshay
Delshay uznał, że jak użyje kluczy będzie to zbyt podejrzane. Z drugiej strony próbując otworzyć boksy na siłę wystraszyłby konie i narobił hałasu.
* w co ja się wkopałem...*
Zaczął szukać jakiegoś młota czy innych przydatnych narzędzi do otworzenia boksów. Liczył, że znajdzie coś, co pozwoli mu to zrobić jak najciszej.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Same boksy były na zasuwy, więc nie trzeba było się z nimi męczyć u używać narzędzi. To stajnia sama w sobie była zamknięta na klucz - ale to można zwalić na niedopatrzenie jakiegoś innego pracownika, prawda?

Delshay

Delshay
Del otworzył stajnie swoim kluczem. Gdy wszedł do środka wziął jakąś rękawicę. Później będzie musiał ją spalić... Same problemy. Po kolei otwierał boksy i odciskał swoją dłoń na ich zadach po czym wyprowadzał je spokojnie z boksu, żeby wszystkie stały w środku. Ostatniego konia uderzył w zad tak mocno, żeby się zerwał i spłoszył resztę koni. Sam starał się jak najszybciej wydostać zaraz po całym zajściu i oddalić się.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Mnożnik na refleks i kondycję, próg 40. Jak przekroczysz, udaje ci się ze stajni uciec cię ktoś zauważy. Jak uciekniesz, to potem ślepy los:
2,4 - nikt nie zauważa biegnących koni, ich brak zauważą dopiero nad ranem
1,6 - ktoś zauważa spłoszone konie i wszczyna alarm
3,4 - uciekające konie zauważa dopiero pracownik knajpy, która znajduje się niedaleko - mija pół godziny od ich wypuszczenia

Delshay

Delshay
Mnożnik: 42
Ślepy Los: 6 ;/

Del zaklną w duchy i zaczął biec w stronę jaskini.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Delshay miał szczęście w nieszczęściu - pracownik zajął się łapaniem koni, a nie uciekającym Delshayem. Gdy ten zaś zaczynał biec w stronę wjazdu do parku, zza jego pleców rozległo się trąbienie.
Czerwony pick up zajechał mu drogę. Na pace stało dwóch duszków, za kierownicą zaś - Zo.
- Wsiadaj! - krzyknęli do niego.

Delshay

Delshay
Wskoczył do auta zadowolony, że jednak go nie wystawili.
-Dzięki.
Powiedział odetchnąwszy.

Ghost Basterds

Ghost Basterds
Wciągnęli go na pakę. Zo zatrąbiła jeszcze raz, chyba chcąc zrobić wiele hałasu - no, dyskretni to oni nigdy nie byli. Z piskiem opon odjechała, pozostawiając za sobą rozbiegane konie i panikującego pracownika stajni. 

/zt dla wszystkich --> opuszczone gospodarstwo

Delshay

Delshay
// 17.10.2013 rano

Delshay przyjechał o dziwo dokładnie przed godziną rozpoczęcia jego zmiany. Przebrał się w mundur i zaczął się przygotowywać. Długo już historia z końmi została zostawiona i nikt nawet o tym nie rozmawiał. Delshay chciał zrekompensować nieco swoje wcześniejsze podejście do pracy więc dzisiaj postanowił popracować nad ewidencją zwierząt i roślin. Wziął broń służbową, kluczyki do pickupa i ruszył pracować. Dopiero wieczorem, gdy już skończył, oddał służbowe rzeczy i postanowił zrobić obie czas wolny od wszystkiego.

z.t

Rachela Hernández

Rachela Hernández
25.01.2014

Rachela ubrała wygodne spodnie i ciepłą kurtkę, postanawiając zwiedzić przynajmniej część parku. Licząc na pomoc któregoś ze strażników, pojawiła się w biurze, planując wykorzystać wiedzę pracowników, aby dowiedzieć się więcej o dawnych plemionach Indiańskich, które zamieszkiwały te ziemię.
- Dzień dobry?
Odezwała się głośno, rozglądając za chętnym do wycieczki.

Liluye

Liluye
25.01.2014

..a w biurze siedziała Liluye. A to pech! Podniosła głowę znad biurka i rzuciła coś do Moiry, która jak zwykle siedziała jej pod biurkiem. Więc zza niego wychynęła na dole tylko wielka zadowolona morda, skoro nie pozwolono jej wyjść.
- Dzień dobry. Słucham? - zapytała Indianka.

Rachela Hernández

Rachela Hernández
- Pani Oldwood, jak miło!
Uśmiechnęła się, w głębi ducha jednak tak bardzo się nie ciesząc. Ale pozory najważniejsze! Rachela podeszła bliżej i spojrzała na psa z taki zauroczeniem, aż oczy jej zabłyszczały!
- Piękny towarzysz! - skomplementowała zwierze i postanowiła przejść do rzeczy - Planuję wycieczkę po parku. Szalenie interesuje mnie wioska i muzeum... liczyłam na towarzystwo kogoś obeznanego - Pomachała przewodnikiem, który ze sobą zabrała - Pewnie tutaj o wszystkim się nie dowiem.

Liluye

Liluye
Słysząc zachwyt Racheli nad Moirą, Liluye podniosła nogę ze smyczy, którą przydeptywała by pies nie wyszedł spod biurka i dała suczce pełną swobodę, więc ta z machaniem ogona zabrała się za obwąchiwanie dziennikarki.
- Mogę oprowadzić panią teraz, ale w grę wchodzi wycieczka konno lub pieszo. Jeśli chce pani jechać samochodem, będzie musiałą pani trochę poczekać - bo Lil ma za dużego cykora by wsiaść za kółko.

Rachela Hernández

Rachela Hernández
- Jak się wabi?
Zagadnęła, pochylając się lekko do Moiry i pozwalając sobie pogłaskać ją po głowie. Ewidentnie była zachwycona suką, uśmiechając się wesoło i zastanawiając nad kupnem psa.
Może nie tak wielkiego! Najlepiej jakiego kanapowca! Słodkiego pieszczocha!
- Może być konna. Może być piesza. Zależy mi żeby dziś coś zobaczyć.
Odpowiedziała Lil, podnosząc spojrzenie na moment.

Liluye

Liluye
Moira za to na głaskanie po głowie wyraźnie się odsunęła i zaczęła utrzymywać dystans, na którym Rachela jej nie dotknie.
- Moira. I nie po głowie - rzuciła, zerkając w papiery i wyciągając któryś.
- Jeśli konna to muszę panią najpierw sprawdzić na placu - zapowiedziała - I proszę o wypełnenie formularza.. - podsunęła jej kartki z długopisem.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 10 z 12]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach