- No, odsiadka mogła być dłuższa - przyznał. - Na razie nie ma co zapeszać - powiedział po chwili, nie bardzo wiedząc czy siebie pociesza, czy coś w tym stylu.
Parker zamilkł, jako że był pewien, że Trish się rozgada. I będzie tego sporo do wysłuchania, a jeśli chciała z nim trochę porozmawiać to nie było co powodować dygresji. Oparł brodę o dłoń swobodnie, przyglądając się blondynce; czy to mimice twarzy, czy też jej całej zauważalnej do półki o którą wspierało się ramiona, osobie.
Minimalnie się skrzywił, słysząc o P. Gdyby nie sytuacja, dzięki lub przez którą (co bardziej pasuje) znaleźli się, to by inaczej to wyglądało; mogliby się rozprawić, ogarnąć to wszystko, mieć spokój, a tymczasem - no, spodziewał się, że w Old Whiskey nie ma perfekcji, jakiej się pragnęło. I ciężko będzie to wszystko nadrobić.
- Przed utratą roboty, a po Santa Barbara spałaś u mnie parę dni, a potem spieprzyłaś - powiedział, bo wtrącić się musiał. Machnął dłonią, by kontynuowała, obiecując sobie, że jej nie przerwie aż do końca! Słuchał natomiast głosu Trish, który z pewnością był pocieszający.
Może i Trish tego nie zauważyła przez niezbyt czystą szybę oddzielającą więźnia od odwiedzającej, ale choćby prawe oko Willa zaszkliło się na wspomnienie o kasynie. Jego kasyno pewnie na niego czekało, a on nie mógł nawet zdjęcia zobaczyć.
Koncie bankowy, przyjacielu mój...
Nie zwracał uwagi na to, że znowu nieodpowiednio pierdolnęła. Trudno powiedzieć czy to dlatego, że nie chciał tracić na rozmowie, czy dlatego, że poniekąd mu tego brakowało. Parker jednak poprawił się na niewygodnym krześle i przytrzymywał przy uchu słuchawkę; wolną dłonią przeczesał swoje włosy, a zaraz i zarost, nieco przydługi niż jaki miał w zwyczaju nosić.
Westchnął cicho.
- Znowu wpędzasz się w tarapaty, a byłaś ucieszona bo to drugie czy pierwsze? - bo to taki myk był, że pomyślał, że się cieszyła, że Święci zamknięci. Taki niedomyślny był czasami.
- Ale dobrze wiedzieć, że sobie poradziłaś - przyznał. I tak, mogła być jakaś duma i zadowolenie w jego głosie. - Przynajmniej dobrze na tym wychodzisz, a pieniądze? Odłóż na później, żebyś potem nie miała problemów i kup dom - zaśmiał się, spoglądając na to, co było za Levy, ale szybko wrócił do niej spojrzeniem.
- Dobrze cię słyszeć, Pats.