Vega imponować nie zamierzał, na pewno nie umyślnie. Zresztą, po co miałby? Już on widział kiedyś romanse mundurowych - to był zły pomysł. Wystarczy przecież, że się pokłócą i dupa, atmosfera całego komisariatu leży. A już najgorzej, jak się pokłócą, a potem jedno z nich dostanie awans i drugie musi się płaszczyć. Tak, tak, tak było.
Więc Vince po prostu jechał.
- Wróciłaś - zauważył. - Jesteś z Old Whiskey?
A potem trybiki zaczęły pracować. Powtarzał to nazwisko i w końcu skojarzył.
- Czekaj, ty jesteś od tych Ramirezów, u których był pożar?
No, zgadnijcie, kto oglądał zwęglone zwłoki!