18.05 Seth Cluster - Consuela Ramirez

Seth obudził się rankiem w swojej przyczepie. Wczoraj spędził w niej praktycznie cały dzień, teraz trzeba było się zabrać do roboty i dokończyć, co się zaczęło.
Sięgnął po komórkę obok łóżka, odpiął ją od łądowarki i wbił numer Consueli. Odczekał chwilę, czekając na połączenie.

- Halo? - odezwał się głos w słuchawce. Consuela własnie siedziała na kartonie u wyprowadzającego się - najpewniej na bali i najpewniej na zawsze - Parkera.

- Cześć brzydalu. Masz tam gdzieś koło siebie Parkera albo Maro? Jeśli tak to zabieraj go i spotkajmy się w warsztacie. Trzeba skończyć co zaczęliśmy.

Consuela milczała przez krótki moment, czując, jak serce podchodzi jej do gardła.
- Kogo teraz? - zapytała, domyślając się, że chodzi o Baby Jane. O brutalne morderstwo Baby Jane.

Seth uniósł brew i zastanowił się czy nie powkręcać trochę Consueli.
- Baby. To zaszło za daleko. - powiedział grobowym głosem, tak jak wtedy kiedy grzebali Billego. Po krótkiej chwili ciszy odezwał się. - Dobra, jaja sobie robię. Trzeba polecieć na chatę do niego i pozacierać ślady wszelakie.

- Aleś ty, kurwa, przezabawny, Seth. - mruknęła - Jeszcze parę takich drewnianych żartów, a pomyślę, że wystrugał cię Dziapetto. - prychnęła cicho, po czym dodała.
- Jestem teraz u Williama.

- Gdzieniegdzie można odnieść takie wrażenie. - rzucił aluzją i przetarł twarz dłonią.
- Dobra, to wytłumacz mu co się stało, będę u niego za jakiś kwadrans.

- Do zobaczenia. - odpowiedziała, po czym rozłączyła się.