Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom dr Hernández

Idź do strony : Previous  1 ... 18 ... 33, 34, 35  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 34 z 35]

1Dom dr Hernández - Page 34 Empty Dom dr Hernández Wto 19 Sie 2014, 00:19

Catherine Hernández

Catherine Hernández
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Opcjonalnie na podwórku znajduje się podjazd.

W domu rzadko pali się światło, gdyż młoda lekarka spędza większość czasu w pracy. Czasem słychać szczekanie psiaka za płotem. To Szczypiorek, żyjący wraz z Catherine.

~
Po ciężkim dniu dziewczyna wróciła do domu. Podjechała samochodem na podjazd i zgasiła silnik i światła. Jednak nie wysiadła od razu. Siedziała długą chwilę rozmyślając.
To na pewno jakiś kryminalista. Z gangu? Po prostu opryszek? Karze mi zrobić coś nielegalnego. Nie mogę... Co mi zrobi, zabije mnie? Policja go złapie, ale... ja... będę nieżywa... Potrząsnęła głową i wysiadła. Już słyszała radosne skomlenie Szczypiorka. Przeszła przez furtkę i zniosła ataki miłości kundelka. Wzięła go do domu i zamknęła drzwi na klucz. Usiadła przy stole w kuchni długo rozmyślając. Wiedziała, że nie zazna snu tej nocy...



Ostatnio zmieniony przez Catherine Hernández dnia Pon 13 Paź 2014, 20:56, w całości zmieniany 3 razy


826Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Sob 18 Lip 2015, 22:19

Catherine Hernández

Catherine Hernández
13.10, popołudnie

Catherine stawiła się w swoim starym domu, pod wezwanie Skittlesa, który zapewne miał dla niej bardzo ważną i skomplikowaną misję. Była pełna nadziei (na szczęście nie przy nadziei).
Jednak okazało się jak zwykle inaczej. Tym razem nie miała rabować banków czy rzucać szczątkami zwierząt hodowlanych. Dostała w łapy farmę, pędzel i do towarzystwa wioskowego głupka, a chomiczym wyrazie twarzy.

827Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Sob 18 Lip 2015, 22:38

Milo Wilson

Milo Wilson
Milo z papierosem w gębie, dresowych spodniach i poplamionym podkoszulku przytachał drabinę, chomika na kiju do malowania i parę pędzli. Wyszedł na zewnątrz i przeczytał nazwę farby.
- Kolor 'światełka heraklionu'. Ja pierdole. - mruknął i skiepował na suchą glebę.
- Skittlesa nie będzie jeszcze dzisiaj i jutro. Mamy w tym czasie przemalować i wysprzątać dom. Wspaniale, co nie? - zapytał z przekąsem, najwidoczniej średnio będąc zadowolonym ze swojej aktualnej powinności.
- Ale już wolę to niż przebywać ciągle z nim. Chyba już zdążyłaś zauważyć, że mu trochę... - zrobił kółeczko przy skroni.

828Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Sob 18 Lip 2015, 22:48

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Podparła się pod boki i spojrzała na to wszystko z niezadowoleniem, jak to zwykle robiła. Przecie te wszystkie zadania były poniżej jej godności, umiejętności i predyspozycji. Ona była stworzona do wyższych, ważniejszych celów. O tak!
Zmierzyła Milo wzrokiem i uniosła brwi, nie wierząc w to, że znów była skazana na jego towarzystwo. Sama może była ubrana w miarę do malowania, bo zwykła biała koszulka i ogrodniczki, ale za to buty na obcasie obowiązkowo musiały być, jak z wybiegu. Czerrwone, jak na Buendiów przystało.
- Lepszy taki kolor niż błękit narodów zjednoczonych... - odparła, a potem westchnęła, na komentarz o Skittlesie. - Chyba go mama urodziła ze zbyt dużej wysokości i rąbnął zbyt mocno głową o podłogę.
Machnęła pędzlem w stronę kubełka z farbą, czekając aż otworzy. Gdy już to zrobił, zamoczyła pędzel.
- Ty na górze, ja na dole. - hehe.

829Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Sob 18 Lip 2015, 22:56

Milo Wilson

Milo Wilson
Milo z ciężkim westchnieniem skończył rozstawiać drabinę.
- Ostatnio dostałem w zęby od niego przedwczoraj, jak zapytałem, czy jest tu gdzieś taśma izolacyjna (po ang: ducktape przyp red.) - Jeszcze wcześniej przyłapałem go, jak płakał histerycznie przed telewizorem. Leciały reklamy, nie wiem co go tak wzruszyło. W każdym razie ryczał jak dziecko, bez żadnego skrępowania. Jeszcze innym razem łapał muchy do słoika, a potem przyglądał się jak się duszą. Raz mi, kurwa, zrobił obiad. Czy ty wyobrażasz sobie dostać obiad od Skittlesa? Musiałem wrąbac, no bo kto wie czy by w innym razie mi nie wrąbał, ale się w międzyczasie modliłem do bogów ze wszystkich religii, żeby się nie okazało, że zatrute. Znalazłem u niego w aucie damską bieliznę. Myslę, że sam nosił, w końcu Jones brzydzi się kobiet. Tak czy siak nie wiem co się z nim ostatnio dzieje, ale mieszkając z nim chyba ściągamy na siebie klątwę. Tak myślę. - oznajmił z przekonaniem, malując frontową ścianę domu.
- Patrz co się działo ze wszystkimi typami, którzy z nimi pracowali. Zginęli bez wyjątku. Ja się cudem od tego uchowałem, ale ciekawe na jak długo. - powiedział z pewną dozą grozy w głosie.

830Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Sob 18 Lip 2015, 23:17

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Cath zabrała się za malowanie dolnej części frontu, milcząca. Za to Milo nadrabiał chyba cały przydział na miesiąc. Monolog jego był wybitnie długi i wybitnie nudny. Cath stłumiła ziewnięcie i w sumie momentami przestawała słuchać. Była dosyć wścibską osobą, ale Skittles interesował ją mniej niż zeszłoroczny śnieg, którego tu nie było.
- Czemu Skittles brzydzi się kobiet? - zapytała jakby od niechcenia. Potem jakby drgnęła, będąc podatną na takie grozy i inne. - Mówisz?! Co ty gadasz! Nie żyją? Ale! Ale!
Machnęła pędzlem z przejęciem, chlapiąc na boki.
- Czemu nie żyją?! Co? Co ty mówisz?!

831Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 12:43

Milo Wilson

Milo Wilson
- No normalnie, nie żyją. Wszystkich zastrzelili te pojeby z 'P'. Raula, Lopeza, Rodriga... - zaczął wymieniać, a z każdym kolejnym słowem załamywał mu się głos coraz bardziej. W końcu otarł z oka niewidzialną łzę.
- Sceny z tej strzelaniny wciąż migają mi przed oczami. - westchnął, nie przerywając malowania ściany.
- Kuzyn, czy jakoś tak Skittlesa... ten cały Naiche, jego przecież też zastrzelili. Ostatnio Selena, matka Skittlesa się kropnęła. Jego syn, ten cały Duck, też ostatnio zniknął. Wszyscy przy Jonesie padają jak muchy, tylko on się cały czas trzyma. - pokiwał głową.
- Ach, no i ten cały Ron... borze, najlepsza reklama na to, by być tu posłusznym jak dziecko mamusi. Niby tylko kulka w łeb, ale cała ta szopka przed finałem...Kurwa. Bałem się, że i któryś z nas dostanie. - dodał, kręcąc głową.
- Jak na moje, ta cała klatwa pewnie niedługo spocznie na Foxxy. Chyba kojarzysz, taka zjebana.

832Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 16:01

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Jezu, pierwszy raz Catherine mogła przyznać, że Milo mówi stuprocentową prawdę. O większości zapewne nie miała zielonego pojęcia, ale była naiwna i z marszu uwierzyła w każde słowo mężczyzny.
- No co ty gadasz?! - aż przerwała malowanie i wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami. Podliczyła wszystkie osoby i rzeczywiście wyszła z tego niezła statystyka.
Na wspomnienie Rona tylko spuściła głowę. Gdyby, była kimś innym to pewnie nie mogłaby sobie darować tego, że jakoś temu nie zapobiegła. Ale była Cath i uważała, że to wina Rona, że pchał się w bagno, w którym nie chciał siedzieć.
- Mówisz, że Skittles zastrzelił Rona za nieposłuszeństwo? - rzuciła zduszonym głosem. Potem się skrzywiła. Los Foxxy jej zwisał i powiewał. - Nie zdziwiłoby mnie to. Ma talent do pakowania się w tarapaty.

833Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 17:18

Milo Wilson

Milo Wilson
- Tak. Jeden numer wystarczył, żeby skończyć z kulką we łbie. Ale to nie Skittles mu ją sprzedał, tylko własnie ta cała Foxxy. Skittles tylko kibicował. - powiedział i schylił się, by umoczyć chomika w farbie.
- Czasem się zastanawiam, czy gdyby mnie się noga powinęła, to czy też by tak gorąco dopingował mojego kata. Znam go od gówniarza, ale wydaje mi się czasem, że Jones z każdym rokiem robi się coraz bardziej nieprzewidywalny. Tak jak już mówiłem, wali mu na banie totalnie i szczerze mówiąc... - zamilkł na chwilę, jakby w lekkim zastanowieniu.
- Jeśli Jonesowi kiedykolwiek odwali na tyle, że będziesz czuła się zagrożona, to... no wiesz, daj mi znać. Od razu najlepiej, co nie. - dodał, kontynuując swoje zajęcie.

834Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 17:30

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Aż otworzyła buzię i stała tak, a z pędzla ciekła biała, gęsta ciecz.
- Foxxy zabiła Rona?! - krzyknęła na niego, a potem zacisnęła dłoń mocniej na rękojeści pędzla. O nie! O NIE! Zajebie sukę! Nie odpuści tego! - Tak nie może być! Trzeba ją sprzątnąć! Tylko nam szkodzi!
Mówiła z nagłym przypływem emocji, wpatrując się intensywnie w to, jak Milo moczy chomika. Aż jej się gorąco zrobiło od tego natłoku myśli. No nie odpuści! Koniec z tym!
- A ty mi pomożesz! - wbiła w niego palec wskazujący, pokrzykując. Na koniec rzuciła pędzlem, mając już dość malowania. I tak prawie skończyła.
- To wszystko jest chore. Ja już nie mam zamiaru mieć z nim nic wspólnego. Przez te wszystkie głupie zadania nawet nie miałam ostatnio czasu, by... - złapała się za głowę, chcąc przeczesać jasne włosy, gdy nagle zastygła w bezruchu, wpatrując się oniemiała w białą ścianę. Zbladła. - O bosze!
Wydusiła z siebie i zakołysała się bliska omdlenia. Nie wiadomo czym to było spowodowane. CHyba zwariowała.
- O bosze, bosze, bosze... - powtarzała jak mantrę, łapiąc się za głowę też drugą ręką. - ZAPOMNIAŁAM! Jak mogłam zapomnieć!
Zatrzęsła się, bliska głębokiej rozpaczy rodem z najlepszych melodramatów. A w tle zapewne grała dramatyczna muzyka.

835Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 17:41

Milo Wilson

Milo Wilson
- Obawiam się, że jesteśmy na niego skazani, dopóki całkowicie koles nie ochuja. Narazie nie ma co się wychylac, bo góra za nim wręcz przepada. Dopiero jak zacznie się robić goręcej, to... wtedy pomyslimy. - skinął głową i spojrzał w dół (stał na drabinie w końcu) na Cath.
- A tobie co? O czym zapomniałaś? O wizycie u fryzjera? Tak ci właśnie chciałem mówić, że ci się końcówki rozdwajają już. Hue... hue hue.

836Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 17:57

Catherine Hernández

Catherine Hernández
Spiorunowała go wzrokiem i miała w sumie ochotę zepchnąć z tej drabiny , ale była zbyt skupiona na sobie (of cors) i tym, że zapomniała o własnym dziecku.
- Żebym ja tobie fryzjera nie urządziła! Zresztą, przydałby ci się. Wszędzie! - machnęła rękami i złapała go za nogawkę dresów w kancik, szarpiąc go.
- Złaź! Mamy ważniejszą misję! Ty prowadzisz, bo ja wyjdę z siebie zaraz! Tak bardzo wstyd! Tak bardzo zapomniałam! Pośpiesz się. Szyyyyypkooo! - latynoski temperament dał o sobie znać w pełnej krasie, i to głośno.

837Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 18:07

Milo Wilson

Milo Wilson
- No kurwa, Cath! Ja pierdole! - zreflektował się Milo i zlazł z drabiny.
- Czy wszyscy w tym domu muszą świrować?! - rzucił to pytanie w niebo. Odpowiedź przyszła od razu. W postaci ptasiej kupy. Która pacnęła z hukiem na przednią szybę auta Cath. To chyba znaczyło: 'tak'.
- No już, już, kurwa! I nie drzyj tak ryja, bo mi zaraz jebną bębenki. Coś być bardziej pożytecznego z tym otworem zrobiła, a nie... - to ostatnie wymruczał pod nosem.

838Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Nie 19 Lip 2015, 18:22

Catherine Hernández

Catherine Hernández
- Nie przeklinaj tyle, bo mnie jeszcze bardziej denerwujesz! - rzuciła i gdy tylko zlazł z drabiny to ona rzuciła w jego stronę kluczyki, a sama poleciała w stronę auta, by zasiąść po stronie pasażera.
I że już była w aucie to na szczęście nie usłyszała tego ostatniego, co Milo miał do powiedzenia.
- Jedziemy! - rzuciła jeszcze i wyruszyli prawie na sygnale do Appaloosa do szpitala. Po drodze zahaczyli o dom, by wziąć nosidełko i kocyki w jednorożce.

zt oboje

839Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 17:52

Rita Bishop

Rita Bishop
15.10.2013, koło północy

Rita nie widziała Skittlesa tak dawno. TAK DAWNO. Koniec tego. Przez jakiś czas zdawało się, że słuch po nim zaginął. Szczególnie po tej strzelaninie w Rosie. Potem - cisza. A potem w końcu zaczęły do niej docierać plotki. O tym, gdzie jest widywany, gdzie prawdopodobnie mieszka... Potem coś o jakimś graffiti na jednym z domów w zachodniej dzielnicy... I tak od słowa do słowa Rita złożyła wszystko w całość.
Tej nocy, ubrana w czarne dżinsy i czarną bluzę z wąsami kota, zajechała do miasteczka. Zatrzymała się przecznicę dalej, chwyciła jakiś tobołek i powędrowała w stronę domu. Obeszła go naokoło i zatrzymała przy drzwiach kuchennych. Zdawało się, że w środku panuje cisza i spokój. Pokręciła klamkę, ale chyba były zamknięte. No do skoczyła do okna. Podniosła je w górę i zaczęła się wpychać do środka. Byle przeszła głowa i ręce, to potem będzie już z górki.

840Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 18:14

Skittles

Skittles
Kiedy Rita wpakowała się do ciemnego domu przez okno powitało ją... uderzenie prosto w łeb, a potem tylko ciemność.
Kiedy pewnie otworzyła oczy, tym razem zapewne zaczęło razić je światło od zapalonej żarówki i blask wspaniałości Skittlesa, który stał nad nią - leżącą na podłodze Ritą, z rozwalonym łukiem brwiowym.
- Dobrze się spało? - zapytał... Milo, który z durnym uśmiechem stanął tuż obok Skittlesa, który zdawał się nie tryskać humorem tak jak Wilson.
- Zadzwoń po Lionela. - powiedział Wilsonowi, a potem wrócił do spoglądania na Ritę.
- Wiesz, że to niegrzecznie odwiedzać kogoś o tak późnej porze? Chociaż może powinienem był nazwać to nie wizytą, a włamaniem się? - zmarszczył brwi mocno.
- Co to, do ciężkiej kurwy, miało znaczyć?! - podniósł tym razem głos.

841Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 18:23

Rita Bishop

Rita Bishop
Pewnie nie zdążyła nawet krzyknąć. Gdy się przebudziła, w pierwszej chwili niewiele widział. Faktycnie, blask Skittlesa musiał ją mocno oślepiać. A drugie co, to żarówka waląca prosto w oczy. Trzecie, to krew cieknąca ciurkiem przy oku.
Raczej wolno kojarzyła po takim powitaniu, więc gdy obok Jonesa wyrósł Milo, to się dosyć mocno zdziwiła. A może widywała go wcześniej w motelu? Tak czy siak, nie było co ich w ogóle porównywać. Wilson mógł najwyżej buty czyścić boskiemu Jacksonowi... I zapewne to robił.
Zamrugała i wolno podniosła dłoń do skroni, by zetrzeć krew. Potem trochę się skuliła, jak na nią huknął.
- ...To nie było włamanie! - pisnęła. - To była niespodzianka!
W swym wyobrażeniu Rita miała zapewne wejść do domu i wskoczyć Skittlesowi do łóżka. Albo chociaż zostawić mu swoje majtki, które to przyniosła ze sobą w płóciennym worku z West Marketu.
Dopiero po chwili doszły do niej wcześniejsze słowa, te do Milo. Lionel. O Bożenko. Czy to był ten łysy dureń?!
- NIE! Jackie, misiaczku, cukiereczku, ja ci tylko chciałam niespodziankę zrobić, nie musisz po nikogo dzwonić! - zaczeła miauczeć, podnosząc się wolno z podłogi.

842Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 18:33

Skittles

Skittles
- Jaką niespodziankę? Czy ta niespodzianka ma cokolwiek wspólnego z tym co ci zleciłem? - zapytał, tym razem bardzo spokojnie. pewnie w międzyczasie oglądał swoje paznokcie i uznał, że przydałby mu się manikir.

843Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 18:37

Rita Bishop

Rita Bishop
Udało jej się wstać. Wcinęła rękę w kieszeń w poszukiwaniu chusteczki. Krew dalej płynęła ciurkiem i Rita czuła, jak skapuje po brodzie. Boże!
Pytanie trochę ją zaniepokoiło. No fakt, zbliżanie się do Świętych szło jej wyjątkowo beznadziejnie.
- Ależ... No nie no, Jackie, JA miałam być niespodzianką - wyjaśniła, przyciskając chusteczkę do skroni. Natychmiast przesiąkła krwią. Dziewczyna trochę się skrzywiła.
- No... A co do tego, um, zlecenia, to... No to jeszcze trochę zajmie - mruknęła niepewnie.

844Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 19:30

Lionel 'Koksu' Margaret

Lionel 'Koksu' Margaret
/ta sama data, jakieś 15 min. po telefonie?

W końcu pojawił się i sam Koksu. W krótkich spodenkach typu poliester szeleszczący z cienkim paskiem po boku, kołczanem prawilności i bluzką w Tweety'ego, w której pewnie sypiał. I chyba był nią zażenowany.
Pewnie został wpuszczony albo co tam, przespał zaspane oczka, ale mimo wszystko zdawał się być gotowy do akcji.
-No co tam, szefie?-zapytał, chowając ręce w kieszeni i spojrzał z góry na Ritę.-Szmata.-burknął, będąc przekonanym, że tylko o tym pomyślał, a nie mówił na głos.

845Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 19:32

Skittles

Skittles
-Problem w tym Rita, że ja się bardzo szybko nudze. - powiedział, siadając na fotelu, przyglądając się podnoszącej się z ziemi dziewczynie.
- A mimo to dałem ci, hmmm ile to było? Kilka miesięcy? Tak, kilka miesięcy, byś zrobiła dla mnie cokolwiek. - mówił, zawijając sobie kosmyk swoich gęstych, pięknych włosów na palec.
- A gówno zrobiłaś. - westchnął i powitał się z Lionelem skinięciem głowy.
- Lionel, możesz mi przypomnieć jaka to kara spotkała cię za nieróbstwo? - zapytał, zdając sobie sprawę, że przyznanie się do tego zażenuje mężczyznę pewnie jeszcze bardziej niż piżamka w Tweety. Jednak był to Skittles i na takie rzeczy lał.
Milo stał sobie pewnie w kącie, walcząc z chęcią zapalenia.

846Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 19:39

Rita Bishop

Rita Bishop
Spojrzała na niego wielkimi oczami, niemal błagalnie. Przecież ona się starała! To nie jej wina, że jej nie szło! A ona z sercem na dłoni!
- Ale Jackie! - jęknęła, chcąc podskoczyć do niego bliżej, ale w tym momencie do środka wszedł łysy kark. Po komentarzu rzuconym w jej stronę odparła natychmiast:
- Skurwiel!
Zwróciła się znów do Skittlesa:
- Bo to zajmuje dużo czasu, Jackie! To nie jest tak hop siup, ani hip hop! - mówiła, odrzucając przesiąkniętą krwią chusteczkę na podłogę. Krew dalej leciała, ale gdy Jones odezwał się do Koksa, to chyba trochę ją zmroziło.
Spojrzała to na jednego, to na drugiego.
- No co ty, Jackie, jaka kara, hehehhe, wkręcasz mnie, co? Hehehe, no, tośmy się pośmiali, eheh, a teraz to tego... No to ja moze już pójdę - zaczęła wysypywać z siebie słowa i cofać w stronę kuchennych drzwi. Dlaczego on jej to robił? Jej ukochany Skittles! Jej bóstwo najświętsze! (no, zaraz po Bozi).

847Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 19:44

Lionel 'Koksu' Margaret

Lionel 'Koksu' Margaret
Koksu to, co robił najlepiej, to groźnie wyglądał. Więc to robił, gdy Skittles mówił. Poza tym przychodziło mu to dosyć naturalnie. A gdy ta mała murzyńska suka go wyzwała, zmarszczył czoło, nie mając pojęcia czym sobie na to zasłużył (!), by potem kazać jej spierdalać.
Jednak zaraz potem został wytrącony z pewnego stanu i cały zbladł, prawie jak pewna Indianka po poznaniu pewnego radiowca.
-Eee, no... tego...-podrapał się po głowie.-...ja to... no... w... no, w dupę dostałem.-powiedział, rumieniąc się pewnie po raz pierwszy w życiu tak mocno i aż bał się podnieść wzroku z ziemi.
Pewnie Milo do dzisiaj się z niego naśmiewał z tego powodu.
-A ty gdzie!-zreflektował się, gdy Rita zaczęła się wycofywać,

848Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 19:56

Skittles

Skittles
- W dupę. - powtórzył, wzdychając teatralnie, sprawiając wrażenie divy siedzącej na tronie. A był tylko Skittlesem w bokserkach od Kalwina Klajna i satynowym szlafroczku w panterkę, siedzącym na fotelu. Czyli w sumie prawie wszystko się zgadzało.
- Zanim zaczniesz żywić sobie jakieś nadzieje Rita, to niekoniecznie w dupę. Ale po dupie. Pasem. Od wszystkich moich chłopców po kolei. Zgadza się? - zapewne i Milo i Koksiu pokiwali grzecznie głowami.
- Hej, hej, hej, Skittles, mam pomysł, stary! Nie uwierzysz jaki mam zajebisty pomysł na karę dla czarnulki. - nagle odezwał się Milo.
- Każ jej uklęknąć i zrobić któremuś z nas dobrze. No wiem, że ty jakoś chętny raczej nie będziesz, Lionel jest peda... w sensie że się we dwóch nie lubią, to ja się mogę poświęcić, no i tego...co nie. - powiedział, co Skittles skomentował jedynie spojrzeniem pełnym politowania.
- Mam zdecydowanie lepszy pomysł. Lion, weź ją z powtorem może umieść przed moim majestatem. - powiedział skromnie, rozsiadając w fotelu wygodniej.

849Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 20:05

Rita Bishop

Rita Bishop
Zatrzymała się, mając już, już prawie dłoń na klamce. Znów zamarła.
- Ale... że jak to w dupę? - spytała cienkim głosem. - Że tak... dosłownie? - spojrzała niepewnie na Skittlesa. - Bo ja, ekhm, ja to bym jednak wolała po bożemu, no nie, Jackie, ale ja jestem otwarta na propozycje, pozycje, eheh, no, tego...
Niestety Skittles rozwiał jej wątpliwości. To wcale nie poprawiło jej humoru.
- ŻE CO?! - krzykneła i spojrzała na Koksa, a potem tego wypłosza w kącie. - NO TO CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ, WYCHODZĘ!
I tak oto obróciła się na pięcie i zaczęła szarpać klamkę, po czym sie okazało, że przecież te drzwi są zamknięte. Zaczęła więc szukać zasuwki czy czegoś, żeby otworzyć. W tym czasie miała okazję wysłuchać genialnego pomysłu Milo i wywrócić z obrzydzeniem oczami. Jedyna osoba, której by zrobiła dobrze, to Skittles.
- Co? Co to znaczy? - szepnęła do siebie raczej, niż do nich, zerkając na facetów przez ramię. Bożeee. Boże. A co, jak ją zgwałcą?! Boże! Rita zaczęła macać rękami już chyba całe drzwi naokoło.

850Dom dr Hernández - Page 34 Empty Re: Dom dr Hernández Wto 21 Lip 2015, 20:13

Lionel 'Koksu' Margaret

Lionel 'Koksu' Margaret
Oczywiście, że Koksu grzecznie pokiwał głową. Był cały czerwony i zawstydzony jak wtedy, gdy popuścił w gacie w autobusie szkolnym podczas wycieczki do zoo. Zmrużył oczy, gdy Milo się odezwał.
-Co ty kur...-zaczął, ale chłopak się poprawił, toteż się uspokoił i przejechał dłonią po swojej łysej glancy.
-Ja pierdole, zamknij mordę.-mruknął do drącej japę czarnuli.-Wiesz która jest godzina?-zapytał, krzywiąc się. Sam nie wiedział w sumie.
Podszedł do niej, mając zamiar ją chwycić i zaciągnąć do Skittlesa choćby za kudły. A w sumie to to byłoby dobre!

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 34 z 35]

Idź do strony : Previous  1 ... 18 ... 33, 34, 35  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach