- Ściągnęłaś mnie tu po to, bym w decydującym momencie wbiegła do kościoła z 'nie zgadzam się!' na ustach? - zapytała, unosząc brew i uśmiechając się lekko i łobuzersko, po czym westchnęła ciężko.
- Będzie mi ciężko się przed tym powstrzymać. Gdybyś wybrała chociaż kolesia, którego nienawidziłabym chociaż odrobinę mniej... - znowu westchnęła, jednak zaraz po tym poczuła, że takie komentarze być może są niepotrzebne.
- Taaaa... wiesz. - prychnęła pod nosem z lekkim, może trochę gorzkim uśmiechem. - Jeszcze parę lat temu zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam. - no tak. Wtedy, w jej wyobrażeniach wszystko wyglądało inaczej. Jednak szczerze mówiąc, nawet gdyby Gabrielle miała brać ślub na jakimś bagnie, ubrana w łachmany. Nawet gdyby jej wybrankiem wciąż miał być Pooper. Nawet gdyby wybraną przez nich kapelą weselną miał być Tokio Hotel z Marzią Giaggoli na wokalu - byłoby cudownie, gdyby mogły się tym podzielić z rodziną. Tak ważny moment w życiu Gabrielle (chcąc nie chcąc - w życiu Consueli też) był okazją żeby przypomnieć sobie, że tak naprawdę są same. W końcu dużo łatwiej by było, gdyby mama pomogła jej wybrać suknie, a tata zaprowadził do ołtarza.