Sasha dopiero, gdy się jeszcze raz rozejrzał, zdał sobie sprawę, jak bardzo są w dupie. Zanim wysiadł z samochodu, oparł czoło o kierownicę, kompletnie ignorując krzyki Sabriny, płacz Reginy, słowa Ennisa czy panikującego Duck'a. Buzowało mu w głowie.
Ja pierdole.
Nie miał pojęcia, jak kończyli ludzie, którzy brali udział w pościgu policyjnym i ukradli czyjeś auto. Sasha był za młody na więzienie. On nie chciał tutaj przyjeżdżać, by zostać przestępcą, ale by w końcu zrobić coś ze swoim życiem i... może sprawić, by sam z siebie zaczął być dumny. Bo jasne, fajnie, imprezki, ciągłe wakacje, prosta, niewymagająca praca, zero planów... ale chciał mieć coś swojego, nie? Chciał być kimś, za kogo mogliby być dumni jego rodzice. Bo przecież Andel był naprawdę dobrym chłopakiem. Nigdy nie dokuczał słabszym, zawsze był pomocny, pozytywnie nastawiony do życia, zatrzymujący się na każdym stopie, nie przechodzący na czerwonym świetle... a potem spotkał Reginę.
I nici z jego stypendium, z jego planów, bo resztę życia skończy w kiciu tylko dlatego, że zachciało mu się puknąć nie tą laskę co trzeba.
I przez chwilę bardziej przejmował się swoją chujową sytuacją niż emocjami obecnymi tutaj dziewczyn lub młodszego chłopaka. Z rezygnacją wysiadł, ignorując agresywność policji. Spuścił głowę i pozwolił swoim włosom zakryć twarz. Zapłakałby, gdyby nie fakt, że nie był sam. Ale poczuł naprawdę ogromny żal.
Bo on wiedział, że to tak będzie.