Placyk food trucków

First topic message reminder :

Placyk niedaleko Wydziału Nauk Medycznych, gdzie stoją zaparkowane food trucki. Tu stołują się ci, którym nie w głowie gotowanie i zmywanie naczyń. Delektują się ulicznym jedzeniem, a po spożytym posiłku wyrzucają swoje talerze do pobliskiego śmietnika. A przynajmniej tak powinni robić.

Lista ciężarówek z aromatycznymi daniami:

• Taco Chicken Donald – serwuje tortille z nuggestsami, serwowane w bułce z duża ilością sosu oraz żeberka
  
• Sałatki Beatki – zdrowa żywność dla wegan z wydziału artystycznego
  
• Shake It Off – serwuje koktajle oraz desery (głónie lody i mrożone jogurty)
  
• Zhabovy – tutaj kupisz popularny kotlet rodem z Europy środkowej. Zagryziesz to mizerią i popijesz kompotem. Popularne wśród hipsterów.
  
• Pan Kanapka – tradycyjne, kanapki w gumowym chlebie. Z tuńczykiem, kurczakiem albo serem.  
  

ja nie rzucam nawet

Niestety kitajec nie wtopił sie w tłum i ochrona go wyhaczyła. Ucieczka już nie wchodziła w grę. No to pozostaje się wyśliznąć werbalnie.
- Dobry. Ten tutaj cwel ukradł koleżance telefon. I przywalił jej z łokcia!

51 (5)
Carmalita wzięła tego kitajca za dłoń i próbowała wyciągnąć z tłumu.
-Cicho, nie chce mieć do czynienia z nimi. - powiedziała do niego półszeptem. Po czym zamierzała ruszyć razem z nim w stronę jej książek i wyciągnąć ich razem z tego. Wszak jej pomógł prawda.

Niestety, O ile Carmalicie udało się odejść, tak Kenny'ego zatrzymała ochrona. musiał się tłumaczyć.
Żeby ochrona cię puściła: mnożnik na charyzmę, próg 40.

67

Kenny stał dalej przy ochronie.
- Zgranijce go. To jakiś popapraniec! pewnie zgarnął już kilka telefonów. - wytłumaczył sie i ochroniarz chyba ogarnął co sie stało i Kenny był wolny. Uff.
Podszedł do Carmy.
- No. Cała jesteś? Masz cycki ubabrane krwią.

Skinęla głowa.
- Tak cała. - powiedziała po czym zorientowała się o czym on mówi i spojrzała na swoją sukienkę. Westchnęła zmęczona.
- Kurcze musze jechac do Old Whiskey się przebrac.- powiedziała wielce nei zadowolona. Po czym zaczęła szukać lusterka i jakiejś chusteczki by ewentualnie z twarzy sie pozbyć krwi.
- A ty, jesteś cały? - spytała grzebiąc w torebce, po czym na moment na niego spojrzała. - Przez to wszystko nie usłyszalam twojego imienia... przypomnisz mi je? - poprosiła. Chociaz było jej z tym głupio, ze pyta o nie jeszcze raz.

- Ej, ale jak jest jeszcze wilgotna, to się ją da zmyć - pocieszył dziewczynę - Trochę śliny, wody i jakaś szmata. Wyschniesz na słońcu i nikt nie zauważy. - pogrzebał w torbie i znalazła opakowanie chusteczek. Ale było już puste.
- Nie masz jakiegoś tampona? Wiesz, co być przestała tryskać. - wskazał palcem na jej nos.
- Kenny. Wiesz jak ten z North Parku.

znalazła u siebie paczkę chusteczek i póki co zajęła się tamowanie krwi. Była w ciązy, wiec tamponów ze sobą nie nosiła. Przymknela oczy, bo nadal była nieco zdezorientowana jakby nie wiedziała za bardzo cvo ma robić.
- tak, tak. - odpowiedziała brzmiąc śmiesznie bo uciskała nos.
- Jeszcze raz dziękuje Kenny. - dodała sympatycznie sie uśmiechając. - Po raz pierwszy ktoś mnie uderzył. nic fajnego. - dodała trochę roześmiana. Po czym musiała wyciągnąć kolejną chusteczkę.
- co tutaj robisz, oprócz bieganiem za złodziejami? -spytała sie, nie jakoś ciekawsko, tylko chciała nieco temat zmienić i nie myśleć o bolących i lekko spuchniętym nosie.

- Siedzę, piszę i mam nadzieję nie powiesić się z nudów. Albo zachlać się na śmierć. A ty? Studjujesz? - powiedział z nonszalancją jakby się właśnie nie przyznawał do tego, że Arizona wysysa z niego życie z każdym oddechem.

Zaśmiała sie na jego odpowiedź i ton glosu.
- Z nudów? To czego ci tutaj brakuje? - spytała sprawdzając czy jeszcze jej nos się buntuje. Tak jest Sherlockiem Holmesem, po prostu ona spędziła w Arizonie ponad 20 lat i się chyba nigdy nie nudziła.
- Tak studiuje. - powiedziała dumnie się wyprostowawszy i wypinając piersi do przodu. Taaaak była z tego dumna.

Dziewczyna nie przejęła się tym, że Kennyego może niedługo z nimi już nie być. Widać albo uznała go za zbędnego albo miała styropian między uszami. Jedno lepsze od drugiego.
- Szczęscia - odpowiedział wielce filozoficznie - Głównie wody, plaży i ten, widoków. Arizona jest przygnębiającą kupą kurzu.
- Aha, coś konkretnego, czy jesteś tu tylko w poszukiwaniu męża? - uniósł jedną brew. Znał takie laski w swoich stronach, które dostały sie do koledżu i nawet nie pamiętały jak się nazywa ich kierunek.

Tym razem jednak się przejęła.
- Naprawdę jesteś nieszczęśliwy! - powiedziała przejęta tym. - Czy mogę jakoś ci pomóc? - dodała naprawde przejęta. Była istotą empatyczna i bylo jej żal nieszczęśnika. Położyła mu dłoń na ramieniu w przekazaniu otuchy i wsparcia.
- Na położnictwie nie ma facetów, więc chyba studiuje. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Cóż ojca dla dziecka by mogła poszukać.

- Bo ja wiem.. - powiedział smętnie ale chwilę później nałożył maskę swojej przebojowej persony, która zawsze działał na posiadaczki jajników,
- Możesz mi dać swój numer. - zafalował brwiami.

Zaśmiała się na jego nagłą zmianę przebojowości. Wyrwała kartkę z jakiegoś zeszytu, wzięła długopis z torebki i napisała mu swój numer.
- To za pomoc. - powiedziała. po czym chwyciła książki. - Na mnie już czas. - puściła do niego oczko i odeszła.
<Zt>

Kenny miał numer ale czuł sie dalej źle. Zerknął na zegarek. Do pracy pozostało jeszcze dobrych kilka godzin, więc poszedł w stronę kina. Obejrzy sobie Kingsboyów po raz dziesiąty. Colin zawsze mu poprawia humor.

/zt