Zaułek przy barze "Kin"

- A, co to? Glock? A mi się wydaje, proszę pana, ze pan nie ma skończonych 21 lat! - Cooper przycisnął smarkacza do ściany i przeszukiwał dalej.
- To nie moje!
- A ja mam na imię Adelajda...

Gab może albo przeszukać podejrzanego - mnożnik na spostrzegawczość, próg 40 (bonusowe 2 punkty do wyniku mnożnika za to, ze jesteś z Nathanielem na akcji)
Albo może dalej próbować wyciągać informacje od podejrzanego, charyzma, próg 40  (bonusowe 2 punkty do wyniku mnożnika za to, ze jesteś z Nathanielem na akcji) 

54

Gabrielle zgarnęła łysego pod ścianę i przycisnęła mu głowę do chropowatej powierzchni, tak aż przytulił się do niej policzkiem. Nie przestała dłonią naciskać na łysą czaszkę, przysuwając swą twarz do mężczyzny.
- Ostatni raz ostrzegam. Potem inaczej się Tobą zajmiemy.

- Kurwaa! - Zawył łysy - dobra, dobra, dzieciak miał mi załatwić... inne filmy... a przyniósł to gówno. I co... i się wkurwiłem, tyle!

W tym czasie Cooper znalazł u dzieciaka działkę trawy. 

Gab może albo przeszukać podejrzanego - mnożnik na spostrzegawczość, próg 40 (bonusowe 2 punkty do wyniku mnożnika za to, ze jesteś z Nathanielem na akcji)
Albo może dalej próbować wyciągać informacje od podejrzanego, charyzma, próg 40  (bonusowe 2 punkty do wyniku mnożnika za to, ze jesteś z Nathanielem na akcji) 

59

Siła ucisku nie zmalała. Gabrielle jak trzymała łysego, tak trzymała.
- Tylko filmy? Co jeszcze może załatwić? Mów!

- Kurwa, tylko filmy! Ja pierdolę!! Kurwa! Tylko i wyłącznie filmy! 
Mężczyzna jakby zaczął płakać.
Cooper przeszukał dzieciaka i nic więcej przy nim nie znalazł.
- Zapytaj może jakie to miały być filmy co? - wtrącił się Cooper. - No mów! Taki jak ty to lubi sobie chyba coś pooglądać.. tylko hm, chyba porno w necie jest darmowe i legalne, co? W takim razie...?
- Kurwa, nic nie mówię, nic!

- No mów, jak pan prosi! Bo przestaniemy być mili.
Gabrielle była miła hehehe A ponieważ z tej durnej, łysej pały nie mogła nic ciekawego wyciągnąć, to przejechała dłońmi po jego kieszeniach. Narratorka nie mogła odmówić Ramirez małego maca... przeszukania.

Gab może albo przeszukać podejrzanego - mnożnik na spostrzegawczość, próg 40 (bonusowe 2 punkty do wyniku mnożnika za to, ze jesteś z Nathanielem na akcji) - MG pisze co znalazłaś.


- Nic nie powiem, nic! - upierał się mężczyzna.

38

Gabrielle nie znalazła nic, co niemiłosiernie ją wkurzyło. Znowu mocniej przycisnęła twarz łysego do ściany.
- Dobrze, możemy Cię aresztować za napaść na funkcjonariusza. Na pewno mam jakiegoś siniaka na plecach. Co Ty na to? Mów co wiesz!

- Nic nie wiem! - Mężczyzna szedł w zaparte. Jednak nastoletni Chińczyk chyba był bardziej skory do odpowiedzi.
- Ten stary zboczeniec chciał bym mu znalazł porno z owcami!! - wrzasnął, cały zasmarkany.
- Oo, to tez jest nielegalne! - Zaśmiał się Cooper i zaczął ciągnąć chłopaka do samochodu.

- Dobra, skończyłam z Tobą rozmawiać. Teraz możesz tylko z prawnikiem.
Pociągnęła mężczyznę za sobą, zaciskając mocno palce na jego ramieniu, by czasem nie przyszła mu do głowy kolejna ucieczka.
Ramirez westchnęła ciężko, podchodząc do samochodu, do którego zamierzała wpakować łysego.

Zarówno łysy jak i dzieciak trafili do samochodu. Skuci, zasmarkani i zapłakani... Cooper siadł za kółkiem, zadowolony z siebie i Gabrielle. Połączył się z centralą.
- Wieziemy na dołek dwóch hultajów, co mieli nielegalne kopie DVD. Nieletni z bronią i trawą. Do tego napad z nożem w ręku.
Spojrzał przez ramię na pasażerów i zacmokał..
- Dożywocie, jak nic. Piractwo? Nieładnienie! Niewybaczalne!
Odpalił samochód...

/zt - posterunek - http://www.oldwhiskey.pl/t539-komenda-glowna-policji

http://www.oldwhiskey.pl/t753-kompleks-sportowy-appaloosa-sport-clubs --->

Zgodnie ze swoim postanowieniem, Ennis zaparkował samochód w zaułku koło baru Kin. Wyszedł z auta, pozostawiając je jednak otwarte. Kluczyki wziął ze sobą.
Stanął przy barze, opierając się o ścianę, patrząc w kierunku, z którego miał przybyć Gregson. Rękę oparł na kolbie pistoletu, ukrytego pod jego ubraniem.

Tak jak przewidywał Ennis - Gregson dowlókł swój tłusty zad i przeszedł koło zaułku, by dostać się do baru.

Ennis poczekał, aż Gregson go wyminie, i, nim tamten zdążył przekroczyć zaułek, podszedł do niego. Jednocześnie zza paska spodni wyciągnął berettę; dbając o to, by nadal była ukryta pod połami koszuli, przycisnął ją do boku Samuela, obejmując go jednocześnie niby przyjacielskim gestem drugą ręką.
- Cześć, Sam - wysyczał do ucha grubasowi Ennis. - Myślę, że dzisiaj nie idziesz jednak na przekąskę. Skręcaj.
Dla podkreślenia swoich słów dźgnął Gregsona ostrzegawczo pistoletem, po czym skierował chłopaka w stronę swojego samochodu.

Chłopak znieruchomiał. Kątem oka spojrzał na Ennisa, ale ten miał twarz zakrytą. Wziął głęboki oddech i rozejrzał się powoli wokoło. Ale nie ruszył się z miejsca. 
- Będę... krzyczeć

Ennis uśmiechnął się do Gregsona słodko.
- Och, naprawdę? Wcale mnie to nie dziwi. Rozejrzyj się, Sam. Jesteśmy w Old Circle. Dookoła tylko Chińczycy i żule. Kto ci pomoże? - zapytał, po czym pociągnął mocniej Gregsona w stronę samochodu. - A teraz rusz dupę, bo jak nie, to będę zdecydowanie mniej przyjemny. Na razie jesteśmy jeszcze przyjaciółmi; naprawdę chcesz, żeby to się zmieniło?
Uścisk Ennisa na ramieniu Gregsona się wzmocnił.

Wreszcie Gregson posłusznie zaczał iść w stronę samochodu. Ale... jednocześnie usiłował sięgnąć po telefon komórkowy.

Ennis szybko zauważył, co kombinował Gregson.
- Nawet o tym nie myśl - rzucił lekko podirytowanym tonem, popychając mocniej Samuela w stronę samochodu, tak, żeby ten nie mógł złapać komórki.  Zerknął szybko za siebie, żeby sprawdzić, czy nikt ich nie obserwuje. Powinni być już ukryci w zaułku.

52 (Ufff ;___;)

Ennis otworzył drzwi od strony kierowcy i wsadził do środka Gregsona. Następnie wyciągnął z kieszeni plastikowe zaciski.
- Ręce na kierownicę, tak, jakbyś miał prowadzić - zakomenderował. Przypiął lewą rękę Samuela do kierownicy i zatrzasnął drzwi. Obszedł samochód i wsiadł do środka od strony kierowcy.
- No dobrze. Skoro siedzimy już wygodnie - zaczął, jednocześnie kładąc sobie broń na kolanach, lufą w stronę Gregsona - to teraz możesz wyciągnąć ten telefon. Dawaj, już!

Chłopak drżącą ręką wyciągnął telefon i podał Ennisowi. 
Praktycznie już płakał i nawet nie próbował tego ukryć.

Ennis (ciągle w rękawiczkach, nie zdjął ich ani na moment) przejął komórkę Gregsona i wrzucił ją do schowka.
Spojrzał na Gregsona zza swoich okularów.
- Powiedz mi, Sam, wiesz, dlaczego tu jesteś?
Głos miał spokojny, ton - prawie że przyjacielski. Nie mógł jednak przed sobą ukryć satysfakcji na widok reakcji chłopaka. Chciał chwilkę posmakować jeszcze ten moment, zanim wyjadą.

Chłopak pociągnął nosem kilka razy. Spuścił głowę i nią pokręcił, nie mając pojęcia co się dzieje.
- Nie... nie proszę pana...
Ręce zaczęły mu się trząś. Wpadał w panikę.

Ennis parsknął suchym śmiechem.
- Nie? To nic. Przypomnisz sobie. Mamy na trochę czasu.
Poprawił się w siedzeniu, sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym zwrócił się do Gregsona.
- A teraz kilka zasad. Ty prowadzisz. Wiem, że potrafisz - widziałem twoje prawko, i ciebie za kółkiem też. Masz jedną wolną rękę do manewrowania, doceń to. - Poniósł broń z kolan i skierował ją w stronę twarzy Samuela. - To nie jest zabawka, jeśli się nad tym zastanawiałeś. I nie myśl, że będę się bał strzelić, jeśli zaczniesz coś odwalać w czasie jazdy, bo - opuścił broń, kierując ją prosto w krocze Gregsona - mogę cię pozbawić czegoś, co ci do jazdy zupełnie niepotrzebne. Rozumiemy się?
Ennis wyprostował się i oparł o siedzenie.
- Jedziesz tam, gdzie ci każę. Skręcasz tam, gdzie ci każę. Zatrzymujesz się tam, gdzie ci każę. A teraz ruszaj - polecił, wskazując przed siebie.

Chłopak pokiwał głową, na znak, ze rozumie. Odpalił silnik i wyjechał, pokracznie, na ulicę.
Wciąż płakał; oczy zalały mu się łzami. Strach przed śmiercią jednak był na tyle silny, by zmusić Gregsona do wykonywania poleceń.