11.03.17
Jak wiele spostrzegawczych osób zauważa Ariozona to nie Nowa Anglia. Tutejsze słońce praży nawet gdy schowane jest za księżycem, więc nic dziwnego, że początkowo Edward przyjeżdżał do miasta rzadko. Tutejszy skwar oraz upały nie są w jego stylu, o wiele bardziej woli deszczowe dni lub te chłody, które są zaraz po nich. Ma wtedy poczucie, że jego sucha skóra, która wysycha od klimatu w pracy, w końcu nawilża się i wraca do dawnej elastyczności, bez użycia kremów czy innych pilingów. Z resztą nie używa ich - to nie jest w stylu Neilego, który do dziś trzyma gdzieś w szafce krem po goleniu, który dostał od dalekiej ciotki.
Wszedł na cmentarz ubrany w jasną koszulkę, krótkie spodnie do kolan, japonki oraz czapkę z daszkiem. Obuwie dość niefortunnie wybrał, bowiem chodzenie po cmentarnych kamieniach sprawiał, że czasami gubił buty, ale to lepsze niż chodzenie na bosaka. Jego jedyne buty wczoraj rozwaliły się, więc teraz spokojnie wiąże klej na łączeniu podeszwy z resztą obuwia.
Miał przy sobie wiaderko z wodą i plecak z chemią do czyszczenia kamieni nagrobkowych. Wiadro nie było za duże, ale i tak ciążyła na prawej ręce Edwarda, który dodatkowo czuł jak powoli woda nagrzewała się w ciemnym wiaderku. Musiał się spieszyć by nie siedzieć za długo na słońcu, więc pod koniec swojej trasy dreptał na bosaka na grób brata.
Ten nie był jakiś specjalnie okazały jak na europejskie standardy. Prosty krzyż łaciński ,z granitu czy innej podobnej skały, wystawał ponad pole płaskich płyt niczym drzewo na łącze, ale w gruncie rzeczy nie obchodziło go to. Rodzina chciała to średni Neil dostał taki grób. Z resztą pewnie on sam ma to bardziej gdzieś niż ktokolwiek inny z żywych.
Ed ściągnął plecak i położył go niedaleko sąsiedniej płyty. Wygrzebał z plecaka gąbkę oraz środek do czyszczenia kamiennych płyt, który dobrze sprawdzał się na tutejszy pył i okazjonalne ulewy. Zmieszał środek z wodą w wiadrze i zanurzył w nim starą gąbkę do mycia, odcisnął nadmiar i zabrał się za szorowanie. Pierwsza warstwa brudy rozmazała się na kamiennej powierzchni i dopiero po drugim płukaniu gąbki, widać było jakiś znaczący postęp. Po wielu próbach i cyklach moczenia gąbki, grób wyglądał jak należy. Teraz tylko zostało machnąć krzyżyk nad grobem i do domu. Edward jakoś słabo wierzył, ale Mark mocno, więc zrobił to z szacunku dla niego. Nie wykluczał, że może ktoś być na górze czy coś w ten deseń, ale bardziej skłaniał się do wersji, że jednak człowiek jest sam w sprawach losu.
Po wszystkim spakował się i wyszedł z cmentarza, po czym zaczekał na autobus, który odjechał na przystanek bliżej domu.
z/t