Dom Grubego Jima

First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Opcjonalnie na podwórku znajduje się podjazd.

Noah wrócił pewnie po pół godzinie. Miał blisko do przyczepy, ale nagle przy drzwiach zapomniał jak się celuje do dziurki od klucza. Wreszcie, po kilku bojach, mógł udać się na dalsza wyprawę - szukanie skarbonki. Gdy już słoik z oszczędnościami życia wylądował na ziemi, Noah pozbierał banknoty. Z szafki kuchennej wyciągnął pełną butelkę tequili.
Pewnie będzie tego żałować.
Przeorywał próg dusznej przyczepy Grubego, otarł pod z czoła i zakaszlał kilka razy. Dym z papierosów był czasami gorszy niż kurz na zewnątrz.
Zamachał banknotami i uniósł butelkę do góry.
- Ja mogę pierwszy - rzucił w eter.

- Harry... Bright - uścisnął mu dłoń dalej z szokiem wymalowanym na twarzy. Młodsze? Przeciez Consuela ledwo z gimnazjum chyba wyszła. Oby nie słyszała tej rozmowy, bo była co najmniej niewygodna.
- Nie. Wolę nie. - oblał się rumieńcem ale trzymał podbródek wysoko, co by nie pokazywać słabości.
Popatrzył na pijanego indianina, który wrócił z butelką tequili.
- Um, znaczy ja się nie znam, ale czy alkohol nie rozrzedza krwi? Jak sobie zrobisz teraz tatuaż to będziesz ociekał posoką jak koszerne prosie.

Jimmy rozłożył ręce w geście powitania, widząc Indianina z kasą i tequillą. Zaraz po tym przechwycił od niego obie rzeczy.
- Spokojnie, profesorku. Co go nie zabije, to go wzmocni. Połowę moich tatuaży robiłem sobie będąc kompletnie nawalonym i jakoś, żyję, hehehe. Młody, ściągaj spodnie i kładź się na stole. Tylko ostrożnie, nie połam mi go. - nakazał, wywlekając na widok publiczny maszynkę do tatuowania, po czym naciągnął na dłonie rękawiczki.
- A ty młoda, polej dorosłym. - odezwał się do Consueli, a ta cichutko i połusznie jak piesek, wykonywała polecenie.W końcu się trochę Grubego bała.
- Rozumiem, że chcesz świecić przykładem. Znam twój typ. Wykrztałciuszki jebane. - zarechotał.

- Ja się krwi nie boję! - rzucił, dumny z siebie i swojego podwórkowego bohaterstwa. Posłusznie tez zsunął spodnie, ale gdy tylko spojrzał na Consuelę, to stracił nieco animuszu i nic nie mówiąc - położył się na stole. 
- To... ale nie za duży ten ślimak, co? Musi być miejsce na parę sikorek.

- Nie wątpię - powiedział i zaciągnął się. - Noah, tak? Co za slimak? Dziękuję - powiedział do dziewczyny gdy podała mu szklankę. Coś było na rzeczy, bo tak grzecznej i posłusznej nigdy jej nie widział. I musiał przyznać, że o ile widok był dziwny to był miłą odmianą.
- Twój chłopak się napalił na to kłucie w tyłek - wyszczerzył się do czupakabry.
- Ja niczym nie chcę świecić - a już na pewno nie pośladkami w tym "salonie tatuażu" jak ten chłopak-pijaczyna pomyślał i skrzywił się.
- Z resztą jaki byłby ze mnie prawnik, gdybym nie miał jakichś podstawowych wartośći? - pewnie lepszy, pojawiła mu się myśl w głowie.

Consuela stłumiła śmiech, kiedy Noah ściągał spodnie, po czym podała pełne szklanki Jimmy'emu i Harry'emu, na słowa tego drugiego, reagując wywróceniem oczu.
- To nie jest mój chłopak. - powtórzyła, po czym przeniosła nieco zdziwiony i rozbawiony wzrok na Noah, kiedy ten zasugerował że chce tatuować sobie jeszcze jakieś ptaki na dupie.

...a Jimmy chwycił za flamaster i zaczął szkicować na pośladku Noah ślimaka, słuchając tego, co do powiedzenia ma Harry. Po jego ostatnich słowach wskazał na niego trzymanym przez siebie flamastrem.
- Bardzo mądre słowa. Powinieneś je sobie wytatuować. - oznajmił, unosząc szklankę w ramach toastu, po czym kazał Ramirez nalać im po drugiej.

- Noah. Tak, jak ten od arki. Dlatego tatuuje sobie tylko zwierzęta - wyznał, spoglądając na Harry'ego.
- Panie Bright, czy pan wie, ze w samej Arizonie zagrożonych wyginięciem jest co najmniej 80 gatunków ślimaków? Straszne - wyznał po chwili.
- Nie jestem jej chłopakiem - powiedział prawie równo z Consuelą. 
- Panie Benton, ale nie musi być w kolorze.

Omg. Indianin był jednym z tych zielonych hippie? Nie żeby oceniał ale mało go obchodziły jakieś ślimaki. No chyba, że jako escargot.
- aha...Nie wiedziałem. To bardzo ciekawe, Noah - powiedział z uprzejmym acz niezbyt entuzjastycznym zainteresowaniem. - A co jeszcze masz? Nie chcę się przyglądać bo to by było niegrzeczne. - popił sobie tequili.
- Mhm. No dobrze, nie jest - usmiechnął się nieco złośliwie do Consueli.
- Nie sądzę. Nie jest to dobra sentencja. Nie wpada w ucho. - skrzyżował nogi i patrzył jak Jimbo maca poślady Noah. Wyglądało to trochę jak wstęp do niskobudżetowego pornosa. Coś jak "Chubby twink with daddy" - zrobił skrzywioną minę jakby nażarł się cytryny. Dlaczego to pomyślał. Olaboga.

Jim zaraz po tym kiedy skończył szkic czekał, aż każdy (głównie Noah) wyrazi co do niego aprobatę, po czym zdezynfekował to co trzeba i zabrał się do dziarania.
-W takim razie wymyśl sobie coś bardziej lotnego. Albo daj się popisać artyście. - uśmiechnął się, nie odrywając się od wlewania farby pod skórę Noah.
Consuela usiadła na jakimś krześle i gryząc swój palec przyglądała się całemu zajściu.
- Boli? - zapytała, mając nadzieję, że nie boli i że jej też, z całą pewnością, nie będzie boleć.

- Mam pandę czerwoną na lewej łydce, na prawej mam wiewiórkę Grahama, na plecach sójki, no i tchórza czarnołapego. Na klatce kilka myszy. Takie tam. O, i empidomkę małą mam.
Zacisnął zęby i oczy, gdy Jim zaczął tatuować.
 -E, nie boli tak bardzo. Mam... duży tyłek to wiesz... - skłamał.

- Ja nie wiem co wy w tym widzicie. - Pokręcił głową i dopil alkohol.
- A ty co chcesz? Samuela L.? - Zwrócił się do lekko zielonej dziewczyny.

- Co ma duży tyłek do... z resztą, nieważne. - westchnęła, mając coraz gorsze przeczucia co do swojego tatuowania się.
- Jeszcze nie wiem. A ty? - zapytała Harry'ego. - Przypominam ci, że założyłeś się razem z nami. - oznajmiła, po czym zmrużyła oczy i uśmiechnęła się złośliwie.
- Chyba nie sądzisz, że ci odpuścimy, prawda Noe? - zapytała kolegi.
Wtrącił się też Jimmy.
- Tak, tak. Zakłady to rzecz święta. Trzeba dotrzymywać danego słowa. - po raz pierwszy zgodził się ze smarkulą, ale tylko dlatego, by do jego kieszeni wpłynęło więcej pieniążków. Dlatego też bardzo chętnie podjąłby się wytatuowania dupska też Harry'emu.

- Boże! - zawył Noah, ale za chwilę przekuł to w:
- Boże, mam pomysł, Consuela. Zrób z siebie Sailor Moon, o Jezu!
Znowu zacisnął zęby. 
- Panie Bright, no... co pan? Tak się nie robi...

- Ej ej. Ja się o nic nie zakładałem. Nie uscisnelismy sobie dłoni ani.nic - podniósł dłonie do góry.
- Poza tym mam pięćdziesiąt lat, nie mam kasy a żona mnie wyrzuci z domu jak zrobię coś tak glupiego. Nalej mi proszę- podstawil szklankę consueli.
- co to sailor moon? Jakiś marynarz? Może kapitana swallow? Albo imię tego twojego drugiego chłopaka. Znaczy tego blondyna. - Zaśmiał się.

Consuela szybko przekalkulowała sobie w głowie pomysł Noah i uznała, że jej się nawet podoba. Musiał być dobry, skoro wykrzyczał go z takim natchnieniem. W końcu Sailor Moon przywodziła na myśl wiele przyjemnych wspomnień, jak to we wczesnym dzieciństwem, razem z Lolą po szkole biegły szybko do domu na kolejny odcinek. Chłopaki niby nie oglądali, ale jakimś cudem znali imię każdego bohatera.
- Z tego co wiem, to babeczki z reguły kręcą obtatuowani faceci. - zarechotał Jim znad dupska Noah. - W końcu wiem z doświadczenia, co nie?
- Jakiego drugiego chłopaka?! - zapytała, już nieco poirytowana. - Nie każdy do kogo się odezwę jest moim chłopakiem. Gdyby tak było, to równie dobrze mógłbyś być nim ty, albo on. - skinęła na Jimbo - ...ale sorry, że was rozczaruję - nie bawię się w nekrofilię. - po tych słowach dostała od Grubego przez łeb i uświadomiona, ze owszem, nie musi bawić się w nekrofilię, ale w pomoc domową to owszem, więc czekać na nią niedługo będzie uporządkowanie tego grajdoła, jakim był dom Bentona.
- Świetnie, kur... - dziewczyna mruknęła pod nosem, po czym urwała, przypominając sobie o obecności Harry'ego - ...kurde belek, kurwa!

Z chłopakami to było tka, ze Sailor Moon to było ich pierwsze, w pełni legalne, porno. Z niecierpliwością czekali na animację transformacji, by pooglądać sobie nagą Usagi cy Rei. 
Ale Noah tego na głos nie powiedział.
- To taka... no, Magicla Girl - uświadomił Brighta. Chwilę potem podniósł na niego wzrok.
- Jakiego drugiego chłopaka? Consuela, masz chłopaka?

Zamrugał wolno w stronę Noah.
- Nic mi to dalej nie tłumaczy... to jakieć chińskie porno-bajki?
- Alice na pewno nie ... - urwał bo w sumie on już też jej nie kręcił. Wyciągnął drugą fajkę.
Skrzywił się gdy oberwała od Grubego Jima. Bicie kobiet mu się absolutnie nie podobało.
- Oj już dobra, żartuję tylko - i poklepał ją po głowie - i wypraszam sobie nekrofilię. Jestem bardzo portadię być żywiołowy. - obruszył się nieco.
- Język. - powiedział i sam sobie nalał, skoro dziewczyna nie grzeszyła uprzejmością.

- Nie oglądam żadnych porno-bajek - westchnęła, bezsilnie i lekko garbiąc się - To było o takich nastolatkach, co mają czarodziejskie moce z kosmosu i... a z resztą! - machnęła ręką, po czym spojrzała na Noah.
- No przecież już któryś raz wam dzisiaj powtarzam, że nie mam żadnego chłopaka! Co z wami jest?! - zapytała zirytowana. otworzyła usta, by znowu coś powiedzieć, kiedy to Jimbo obwieścił koniec tatuowania dupy Noah.
- To kto następny? - zapytał, spoglądając zachęcająco w stronę Harry'ego.

- Oj tam zaraz porno-bajki! - aż się zawstydził. 
Spojrzał jeszcze po swoim tyłku i skrzywił się, czując ból i swędzenie w miejscu nowego tatuażu. Boże, boże, na co mu to? Przecież nawet tego nie zobaczy. Ani też nikt inny w najbliższym czasie nie ujrzy tego dzieła. 
Naciągnął spodnie i stanął gdzieś z boku. Bo siadać to nie miał zamiaru...

- Aha - przytaknął jakby miał jakiekolwiek pojęcie o czym mówią dzieciaki. - No już dobrze, dobrze. Jesteś silną niezależną kobietą.
- Nawet tak na mnie nie patrz. To ty się chcesz kłuć. Wskakuj na stół. - napił się whiskey.

Consuela poczuła się w tym momencie jak ostatnia cykoria, a widmo tatuażu wiszące nad nią przerażało ją dość mocno. Nie miała jednak zbyt dużo czasu by się zastanawiać, gdyż Jimmy dość sprawnie zagonił ją na stół, obgadał z nią mniej więcej czego sobie życzy, kazał się jej rozebrać i wziął się za szkic.
Dziewczyna oczywiście minę miała taką, jakby nic jej nie wzruszało, jednak w środku piszczała jak mała dziewczynka. Ale to jeszcze nic - prawdziwe przerażenie ogarnęło ją dopiero wtedy, kiedy Jimbo odpalił maszynkę, a igła znalazła się tuż nad jej skórą.
- O Jezu! O Boże! O ja... cie pindole...! - stęknęła, jakby właśnie była rozrywana na strzępy, kiedy to nawet Gruby nie zdążył jej nawet dotknąć. Po sekundzie, kiedy ogarnęła, że się nawet ta impreza nie zaczęła, zrobiło jej się z tego powodu bardzo głupio, dlatego też spojrzała w kierunku Noah i Harry'ego.
- No i czego panikujecie, czego panikujecie...! No... no.

Już myślał, że ją ten Jimbo rozrywa na kawałki, a tu ledwo co maszynka odpalona. Nie miał jednak zamiaru śmiać się z Consueli. Dobrze pamiętał, jak go bolał pierwszy tatuaż.
I drugi, i trzecie i cała reszta. Tylko po latach nastawienie się zmienia.
Podszedł bliżej i nachylił się do dziewczyny, by szepnąć:
- Ej, potrzymać cię za rękę?

Harry nie był tak silny jak Noah i parsknął śmiechem w szklankę.
- Wybacz, już nie będę panikował, człowieku ze stali. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że to tylko wizyta u dentysty.
Rosiadł sie oczekując kolejnej arii Consueli.

Zacisnęła usta, widząc jak to Harry się z niej śmieje.
- Bardzo śmieszne! Zobaczymy jak ja się będę śmiać, kiedy to ty będziesz na moim miejscu. - mruknęła, a potem zamachała rękoma, jakby własnie odganiała muchę.
- Nie potrzebuję trzymania za rękę, dam sobie radę sama - a kiedy Jimbo skończył zalewać się łzami ze śmiechu i znowu odpalił maszynkę, by w końcu zacząć, Consuela wyciągnęła ręce w kierunku Noah, łapiąc go za materiał koszulki i ciągnąc go w swoją stronę, zanim ten zdążył się od niej oddalić. Zaraz po tym cisnęła paluchem w Harry'ego, wyduszając z siebie:
- Przestań! - a potem zamknęła oczy i sama nie wiedziała jakim cudem wytrzymała kilka godzin bólu. W tym czasie Jimmy (i być może też reszta) zdążyli się już nieźle nabzdryngolić.