/późne popołudnie/
Po ostatnim incydencie z policjantem i odsiadką w areszcie, Jean nie była specjalnie chętna do poszukiwania ewentualnych klientów. Ale kaucja, którą musiała oddać Trish, a także inne wydatki, choćby na ciuchy i sprzęty łączące ją ze światem, znacznie uszczupliły jej portfel. A skoro uszczupliły jej portfel, to portfel Świętych z Arizony z pewnością dał do zrozumienia, że czas uzupełnić braki.
Dlatego Jean uszykowała się i wyszła na łowy. Odkąd kupiła komórkę, zapewne pilnujący dziwek święty śledził ją przez aplikację "gdzie jest moje dziecko", czy inny gps. W każdym razie wybrała się w stronę rancza Randalla, bo pracujący tam ludzie na pewno nie byli z policji, a za to po dniu pracy mogliby się pokusić o zaczepienie jej.
I tak właśnie Jane szła powoli chodnikiem, posyłając spojrzenia mijanym mężczyznom, głównie tym zmotoryzowanym, bo mało kto był tu bez samochodu.