< http://www.oldwhiskey.pl/t128p105-zaklad-pogrzebowy#10430
Jechali pół godziny, a Brown ani razu się nie odezwał. Zaciskał dłonie na kierownicy, a spod palców wylewała się już rzeka potu. Sam Kojot też nie wydusił z siebie słowa – dopiero gdy dojechali do czerwonych skał, kazał się zatrzymać grabarzowi.
Wjechali na kamienistą ścieżkę, która była turystycznym szlakiem. Między skałami, około stu metrów od głównej drogi, stał drugi samochód dostawczy.
- Wysiadka.
Brown posłusznie zgasił silnik i wyszedł z auta, dopiero wtedy zaczął płakać i błagać. Jednak to tylko rozwścieczyło kojota, który chwycił staruszka za frak i pociągnął do drugiego samochodu.
Lament Ethana stał się głośniejszy, gdy ujrzał, ze w środku samochodu jest trumna.
- Kop.
Grabarz chwycił łopatę, którĄ wydobył z bagażnika Kojot; podszedł w wyznaczone miejsce i zaczął kopać.
Słońce paliło jego łysa głowę, pot napływał do oczu, a trzon łopaty wymykał się z dłoni. Jednak gnany dziwną naiwnością sądził, że ta praca go jakoś uratuje. Że to jest kara, a nie to, co miało nastąpić później.
O ziemie uderzyły zbite ze sobą deski; kojot wyciągnął z wozu jasną, sosnowa trumnę. Brown wciąż kopał, spoglądając Nerwów na to, jak ten drugi uchyla wieko.
Pusta.
- Wskakuj.
Już gdzie te sowa słyszał, lecz wtedy się przeciwko nim zbuntował. Teraz nie mógł – kojot celował w niego z broni i oboje byli na środku pustyni. Nikt go nie usłyszy.
- Błagam!
Żaden płacz nie sprawił, że komuś zmiękło serce. Wręcz przeciwnie – ociąganie się Ethana tylko pogorszyło sprawę. Kojot podszedł i uderzył go w twarz berettą, by potem poprawić kilka razy tak, by grabarz stracił przytomność.
Gdy Brown odzyskał przytomność leżał zamknięty w trumnie, która leżała dwa metry pod ziemią.
Nie wiedział, że zapadła już noc, i że niedaleko płonie jego samochód. Nie wiedział tez, że się stamtąd już niewydostanie.
KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO