Opuszczony plac budowy

First topic message reminder :

Opuszczony plac budowy przy Dawn Road to miejsce wykupione przez Wright CO. Jednak lata temu zaprzestano tu budowy kolejnego biurowca, przenosząc całą inwestycję do zachodniej dzielnicy miasta.
Wysoki na 30 pięter, szkielet wieżowca został okalany murami aż do 10 kondygnacji. Fundamenty są całkowicie skończone, ściany postawione są na trzech pierwszych piętrach. Na samym placu pozostały jeszcze budki używane jako schowki, oraz kilka kontenerów z gruzem i śmieciami.

Pustostan jednak nie został nikomu sprzedany i wciąż monitoruje go ochrona firmy Wright. Lec mało kto się przyjmuje tutaj ćpunami czy pijakami, którzy zrobili sobie z tego miejsca centrum dowodzenia. Ochrona za flaszkę czy działkę pozwoli ci tutaj „pobujać się” ze swoimi kumplami. Jedynie nie znoszą dzieciaków z deskami i farbami, którzy malują po murach – tych gonią jakby byli przestępcami roku!

- w interesach? I co miałeś zamiar osiagnąć? - zainteresowała się. Większość przyszła, bo pewnie liczyli na bójkę z Buendiami. Część z ciekawości. Howahkan by mieć ją na oku i trochę się rozładować.
- Liluye - przeniosla na niego spojrzenie, ale jak zwykle, tylko na moment. Nie podała nazwiska, bo po co?

W Autumn może odzywał się instynkt opiekuńczy, że się martwiła. Albo co innego? Kto wie. Foxxy jakby nie było nie zaciągnęła jej do łóżka nawet, gdy Jesień miała mniejszego aliena w brzuchu. Jesień za bardzo nad tym nie myślała, ale polubiła Morgan.
- Nie stawialam na nikogo - przyznała. - Mam nadzieję, że już nie zamierzasz tam wychodzic? - wskazała na ring?

- Miło mi cię poznać, Liluye, jestem tu nowy i szukam ciekawych ludzi. W Kaliforni zajmowałem się handlem starociami i nie tylko, wbrew pozorom można na tym nieźle zarobić. Przyszedłem poszukać ludzi których by to na prawdę interesowało. - Zastanawiał się czy powiedzieć więcej. Może właśnie trafił na właściwą osobę?
- Poza tym, jeśli się wie jak można sprzedawać tanie podróbki antyków za gruby szmal, jeśli sie oczywiście wie jak je podrobić. - skwitował zdanie szerokim uśmiechem i puścił do niej oczko.

- Jestes z Kalifornii? - uniosla brwi. No proszę, a oni niedawno stamtad wrocili. Ciekawy zbieg okoliczności.
- Znalazłeś już tu pracę czy raczej czekasz na osoby zainteresowane twoimi.. umiejętnosciami? - zamknęła swoją torebkę i rozejrzała się za Willem, który miał jej portfel.

Morgan nie należała do osób, których głównym zapotrzebowaniem jest seks, dlatego ceniła sobie to co jest między nia a Autumn, a ewnetualne przygody łózkowe poalienowe będa jedynie miłą atrakcją. To też sprawiało, że Foxxy jeszcze nie wyjechała z tego miasta, kompletnie nowe relacje, których nie miała wcześniej.
- Zobaczymy, jak mnie znowu wywołają to nie ma gadania. - powiedziała niezbyt szczęśliwa. Juz widzi wzrok Smitha i jego słowa mówiące, że deportacja jest dość realna. Westchnęła i spojrzała na Autumn. piwo już nie było takie zimne więc po prostu otworzyła puszkę by się napić. Po prostu ugasić pragnienie. Mokry ślad po zimnym piwie została jeszcze na podbródku Foxxy.
- Może dorobię sie jakiejś blizny i domówimy sobie jakaś fajną historię. - zażartowała. Zaśmiała się nawet, jednak tym razem złapała sie za brzuch. Szczęka przestała ją dokuczac, ale jakby sobie przypomniała o dwóch ciosach w brzuch. Zrobiła jednak to tak subtelnie, by Autumn nie zauważyla.

Jimbo pchnął Clausa.
- Sam się, kurwa cofasz, grubasie! W rozwoju! - ale mu pojechał. - A idź wypierdalaj, wapniaku na dechy, jak tak bardzo chcesz się bić z tym pojebem, a ja się z łaski swojej zastanowię, czy w ogóle będę miał ochotę zeskrobywać z ziemi twoje flaki. - prychnął z trudem, krzywiąc się, gdyż zapłonęły mu żebra. Tak, pod tą warstwą tłuszczu znajdowały się jeszcze żebra.

- Ta, urodziłem się w Kalifornii w Berkeley ale moja rodzina jest z Norwegii. Myślałem nad znalezieniem jakiejś roboty tymczasowej, ale w międzyczasie szukam interesantow w moim fachu. Mam nadzieję, że do końca dnia okaże się, że warto było tutaj przybyć. - zaśmiał się - Zapraszam cię na piwo do Viva Maria któregoś wieczoru, myślę, że okazji do ustalenia terminu będzie jeszcze kilka.

MOże kiedyś będą musialy sobie porozmawiać na ten temat, ale nie była to mocna strona Autumn. I Foxx chyba tez nie.
- To mam nadzieję, ze nie.. - w końcu kobieta nie wyglądała najlepiej. Otarła jej podbródek niemal odruchowo.
- Tak, kolekcjonujesz je najwyraźniej - parsknęła lekko. Jej własnej na policzku już prawie nie było widać. Sporo kasy wydala na kremy żeby ją zniknąć!
- I wolałabym nie domawiać kolejnej historii do blizn, starczy ci ich na dwa życia - faktycznie nie zauwazyla tego złapania za brzuch.
- Zostajesz u mnie znow? - uśmiechnęłą się.

70

Jeżeli jakimś cudem miała więcej od Rity to oczywiście usiłowała wyprowadzić cios by ją uderzyć w przeciwnym wypadku dalej zbierała łomot usiłując się wyswobodzić. Nawet stosując takie dziewczyńskie sztuczki jak ugryzienie Rity w to co jej się udało w tej szamotaninie dopaść.

Seth w końcu zszedł z ringu, rozcierając knykcie w pięściach. Cóż, był zmęczony ale, musiał jeszcze jedną walkę przegrać, dlatego ruszył w kierunku walczących ze sobą kobiet i spojrzał na Willa.
- Kurwa, widzisz to i nie przerywasz? - rzucił do niego, jeszcze nie całkiem wbijając się między nie, bo może Beth będzie jednak górą...

- Znasz norweski? - zaciekawiła się. Sama znała trzy języki, ale nigdy się tym nie chwalila. Ot, czasem okazywały się potrzebne.
- Możesz zawsze zahaczyć się w muzeum w razie czego - zaproponowała.
- Raczej nei pijam - pokręcila głową. A jak już to sama i woła do siebie Evę, ale cii.
- A piwo, to raczej ja ci tam mogę podac - usmiechnęłą się tym razem dość swobodnie.

Loki usłyszał swoje imię wzywające go na ring i rzucił
- Pogadamy później, wybacz. - po czym ruszył na ring.

Hai Wu była znudzona. No, dobrze może trochę ja ruszyło jak Smith obrywał i może tez zwróciła nieco uwagi na tryumf Skittlesa. Gdy w końcu ten zszedł z ringu, wywróciła oczami, słysząc jego kryzki do świętych.
Wstała i szarpnęła go za ramię.
- Może się uspokoisz? - rzuciła, niezadowolona z tego, jak cała impreza wygląda.

Też wolała nie iść. Mówiło to jej spojrzenie. Normalnie by pewnie poszła jednak uslyszawszy że ciężarna kobieta sie o nią martwi zrezygnowała z tej myśli.
- bym opowiadała mu,.że zdobylam ja walcząc z piratami.- powiedziała wskazując na aliena. Uśmiechnęła sie lekko.
- a ty chcesz bym u ciebie nocowala? - spytała. Ostatnio przez Maro wylądowała na kanapie. Wtedy jej to nie przeszkadzało, ale z tymj siniakami to mogło byc nie wygodne.

- Jasne, jeszcze oko strać i sama możesz być piratem - parsknęła rozbawiona - po prostu wolę żebyś nie skończyła ze wstrząśnieniem mózgu.. jak mi zarzygasz podłogę to co? Pewnie Maro bedzie sprzątał - bo przeciez nie ona ani nie Foxx.
- Chyba tak ciut bezpieczniej? To znaczy i tak pewnie nie cieżko cię zlokalizować, ale.. - wzruszyła ramionami - Wole mieć na ciebie oko po tym ringu.

79

Nie, Beth nie była górą. Beth leżała na glebie i była okładana przez Ritę, co nad nią klęczała. Rita była zła, zjarana i miała urażoną dumę. Żadne gryzienie i ciągnięcie za włosy, którego próbowała lekarka, nie było w stanie jej przeszkodzić. W sumie, to się zaczynała męczyć, nie miała pojęcia, że tłuczenie wymaga tyle energii!
I postanowiła zakończyć sprawę. To jest, ostatecznie umocnić swoje zwycięstwo. Zacisnęła palce i przygrzmociła Beth w usta, krzywiąc się przy tym, bo to kurcze bolało.

Zaśmiała się i by zamaskować ból upiła łyka piwa.
- Już kuleje, tylko jeszcze brody mi brakuje. Mam zapuścić? - spytała z uśmiechem. Spojrzała na Autumn i wzięła jej dłoń. - Nic mi nie będzie, ok? Nie martw się. - powiedziała wpatrując się w jej oczy. skinęła glowa.
- Skoro chcesz mnie mieć na oku, to dobra. - odpowiedziała. Wiedziala, że Jesień jest uparta i była gotowa nocować nawet w jej norze.
- Jak będziesz zmęczona to daj znać, to cię zawiozę. - powiedziała odgarniając jej kosmyk włosów, który zasłaniał jej twarz.

Skittles spojrzał z góry na kurduplastą Azjatkę.
- A co, nie podobał ci się mój taniec? - spytał, po czym wywrócił wdzięcznie oczami z wiadomym sobie wdziękiem i otarł czoło swoją koszulką nie od parady. Tylko od Prady. Dodam, że pocił się oczywiście Lacostem.

Kostki dla Rity na siłę, próg: 30. Jeśli Rita przekroczy, wybija Beth zęba. Potem czekacie na kostki na ślepy los, by dowiedzieć się który z ząbków poszedł. Jeśli nie przekroczy progu - czekacie na kolejne wskazówki.

- Nie, zdecydowanie nie - roześmiała się na taką propozycję. Wolała Morgan bez zbędnego owłosienia, to pewne! Szczególnie takiego na twarzy.
- Nie martwie! - zaprzeczyła - Po prostu.. - wzruszyła ramionami, nie potrafiąc doprecyzować właściwie. Bo martwila, ale to nie tak, że musi za nią chodzic krok w krok.
- Przeciez nie mam pięciu lat, żeby ci tu zacząc płakać i krzyczeć ze zmęczenia - uśmiechnęła się.

Widząc co się działo Seth zdecydował się ruszyć i ściągnąć Ritę z Beth. To jednak trwało za długo.
Roll the dice!

Zaśmiała się również. Nawet już zignorowała ból, bo sobie siebie wyobraziła z brodą.
- Dobra.. nie martwisz. - powiedziała świetnie maskując rozczarowanie? Albo zawiedzenie. Upiła łyka piwa a jej obydwie dłonie już byly na puszce.
- Jest już późno, a ty jesteś w ciąży, rozumiem że się męczysz. Po prostu jak będziesz miała dośc to daj znać. Razem pojedziemy do ciebie. - wyjaśniła.
- Trzeba się przywitać z szefostwem chyba..- powiedziała nei chętnie.

25

No, specjalnie mocno nie przygrzmociła, ale to zrobiła. Renca ją bolała.

- Bez przesady, radzę sobie - pokręciłą głową i sama zalozyla sobie kosmyk wlosow za ucho.
- Idź w takim razie, ja się nie ruszam - skrzywiła się lekko. Pokazywanie się z Foxx to jedno, kolo Smitha to co innego.

/z ringu

Scott dopił piwo, po czym przyłożył sobie zimną butelkę do głowy i wycierał nos rękawem. Kurwa. Takie poświęcenie dla sprawy! Ale nie miał innego wyjścia.
Usiadł na jednej z kanap, mając nadzieję, że zaraz przyklei się do niego jakaś dziewuszka, chcąca zahamować jego krwawienie i ulżyć mu w cierpieniu. Zazwyczaj takie marzenia się nie spełniały i kończyły się odwrotnie.

/z ringu
Loki cieszył się bo znowu udało mu się wygrać, obawiał się jednak kolejnej walki. Otrzymał tego wieczora trzy potężne ciosy w szczękę, ba, bał sie nawet jej dotykać, mogła być złamana. Ruszył w stronę indianki z którą rozmawiał, w drodze podniósł z ziemii chłodną saszetę któą upuścił przed walką i przyłożył ja sobie do porządnie już obitego ryja. Zwrócił się znów w stronę indianki i powiedział:
- Tak, znam norweski jako tako. Ale nie pamiętam o co jeszcze pytałaś - powiedział dysząc po czym usiadł na ziemii. - możesz sprawdzić czy nie mam złamanej szczęki?