Opuszczony plac budowy

First topic message reminder :

Opuszczony plac budowy przy Dawn Road to miejsce wykupione przez Wright CO. Jednak lata temu zaprzestano tu budowy kolejnego biurowca, przenosząc całą inwestycję do zachodniej dzielnicy miasta.
Wysoki na 30 pięter, szkielet wieżowca został okalany murami aż do 10 kondygnacji. Fundamenty są całkowicie skończone, ściany postawione są na trzech pierwszych piętrach. Na samym placu pozostały jeszcze budki używane jako schowki, oraz kilka kontenerów z gruzem i śmieciami.

Pustostan jednak nie został nikomu sprzedany i wciąż monitoruje go ochrona firmy Wright. Lec mało kto się przyjmuje tutaj ćpunami czy pijakami, którzy zrobili sobie z tego miejsca centrum dowodzenia. Ochrona za flaszkę czy działkę pozwoli ci tutaj „pobujać się” ze swoimi kumplami. Jedynie nie znoszą dzieciaków z deskami i farbami, którzy malują po murach – tych gonią jakby byli przestępcami roku!

Westchnęła. Miała wrażenie, że Autumn się zaraz obrazi. Przez to i Morgan jakby się wycofała.
- Dobra. - odpowiedziała cicho. Chyba ostatecznie zostanie popędzona przez Jesień i będzie nocowac w hotelu. A jakoś nie chciała.
- Dobra, pójdę potem na razie ci dotrzymam towarzystwa. - powiedziała. Dopiła piwo i postawiła puszkę na bok. Potem milczała od czasu do czasu zerkając na mamuśkę. Nie chciała jakoś narzucać swojej obecności, a coś ma zły humorek.

4,5 - czujesz krew w ustach. Ugryzłaś się w język. Boli i pewnie niedługo spuchnie.

Z ust Roberts wyrwał się jęk, kiedy Rita przywaliła jej w twarz. To naprawdę bolało tym bardziej, że przy okazji się w język ugryzła. Zdwoiła wysiłki by wyrwać się spod kobiety i chyba w końcu ktoś jej na pomoc przyszedł.

69

Seth miał jednak jeszcze trochę siły a prędkość z jaką zareagował sprawiła że Ritę udało się ściągnąć z Beth.
- Popierdoliło cię?! - zapytał retorycznie, bo odpowiedź już znał. Zasłonił panią doktor własnym ciałem, odgradzając Czarnego Byka od torreadorki.
Nie miał zamiaru nikogo bić, ale ta sytuacja... Nie mógł na to pozwolić.

- O nic. Proponowałam pracę w muzeum - wyjaśniła i po chwili dodała - A w Vivie czasem pracuje, wiec piwo może dostaniesz ode mnie - spojrzała na niego.
- Gdybyś mial to byś ze mną teraz nie rozmawiał - uśmiechnęła się. Wyciągnęła kolejną mokra chusteczkę. - Będziesz mial since, może krwiaka, poza tym raczej nic więcej - uspokoiła go i podniosła się.
- Daj mi chwilę, znajdę twojego kolegę z ringu.. - miała na myśli Scotta. Rozejrzała się i odeszła, podchodząc do Walkera i oferując mu paczkę mokrych chusteczek.
- I plasterek, ale tylko z myszką miki - uśmiechnęłą się lekko, a Scott poszedł oberwać jeszcze raz, więc wróciła do Lokiego. Usiadła znów, bo tak było wygodniej rozmawiać.

- Nadal masz tak zły humor, czy już ci lepiej? - zapytała po chwili ciszy, która najwytaźniej przeszkadzała Foxxy.

Westchnęła i spojrzała na Autumn.
- Nie mam złego humoru. - odpowiedziała. Po prostu nie wiedziała jak się zachować dlatego reagowała wycofaniem się i milczeniem.
- Chyba to ja jestem zmęczona. - powiedziała z nikłym uśmiechem. Miała ochotę wykonać jakiś gest, ale miała wrażenie, ze Jesień się wycofa. Jakby to ona miala zły humor.

Autorka zapomniała zrobić zt!
Zdziwił się, słysząc kobiecy głos. Podniósł głowę, odejmując butelkę od głowy i przyjął mokre chusteczki z lekkim szokiem.
-E... dzięki.-wymamrotał, ciągle nieco oszołomiony kolejami losu. Uśmiechnął się do niej niemrawo, jakby speszony. Roześmiał się na plasterek z myszką miki i podziękował, bo już za chwilę zaciągali go na ring...!

/zt

Pisnęła, gdy nagle i niespodziewanie okazało się, że... lata! Chociaż dość szybko zorientowała się, że to niestety nie żadna magia, tylko Seth. Zatoczyła się, trochę nie ogarniając. W głowie jej huczało, ręce ją bolały, chyba była pogryziona i ogólnie słabo. Ale kątem oka zobaczyła, jak krew leje się z ust lekarki.
- No ostatnio właśnie nie za bardzo - prychnęła, oddychając ciężko.

- A co w takim razie? - zapytała, zanim usłyszała o zmęczeniu.
- Aha - mruknęła niedowierzajaco - Bo nie wygląda. Powiesz mi o co chodzi czy nie bardzo? - obserwowala Foxx uważnie.

Beth podniosła się z ziemi zdyszana, umorusana i rozczochrana jak nieboskie stworzenie. Oparła się o Setha, który odgradzał ją od tej wariatki a potem splunęła krwią. Przydałby się jej woreczek lodu. Pewnie by bez przytomności skończyła gdyby nie interwencja blondyna.

- Nie, nie podobały mi się. Widać twoje oglądanie "Tańca z pizdami" zdało się na nic.
Zmrużyła oczy i zacisnęła zęby na kilka chwil.
- Słyszałam, że Duckiem teraz zajmują się Smithowie. Widzę, ze złej rodziny do jeszcze gorszej... Oby tylko większych problemów z tego nie było.

Westchnęła po raz kolejny.
- Nie.. po prostu miałam wrażenie, ze coś ci się nie podoba, więc trochę się wycofałam. - powiedziała szczerze chowając twarz w dłonie. Jakoś była w szoku, ze to mówi.
- Trochę sie gubie ostatnio, więc wybacz mi. - powiedziała już spoglądając na nią.

- Tak jak twoje oglądanie się w lustrze. - odpowiedział, a kiedy wspomniała o Ducku, Jones, nieco zdziwiony podjęciem przez nią tego tematu, spojrzał na nią.
- Och, wybacz że nie potrafię zająć się własnym dzieckiem. Może lepiej byłoby dla niego, gdybym oddał go komuś innemu do opieki, kiedy ten był jeszcze szczeniakiem, żeby potem spokojnie, bez wyrzutów sumienia poświęcić się karierze.

- Chodź. - mruknął do Beth i złapał ją, trzymając przed sobą. Zamierzał poszukać jakiegoś kibla, żeby pomóc jej się ogarnąć. Westchnął jeszcze ciężko i z wściekłością że takie rzeczy się odwalają.
Gdy już znaleźli się w pewnej odległości stwierdził.
- Wykręciłbym jej łapy, ale poza ringiem nie uderzyłbym kobiety. Chociaż ciężko nazwać kobietą... - dodał to ostatnie już bardziej do siebie.

Mówiłaś coś o pracy w muzeum? Co to za muzeum? - zapytał wyraźnie zaciekawiony Loki. - Coś słyszałem w barze właśnie o muzeum ale nic poza tym. Fajnie byłoby pracować w swoim żywiole.
Loki pomyślał chwilę po czym dodał:
- A co masz wspólnego z tym muzeum?

Hai Wu nie pozostało nic innego jak tylko sprzedać Skittlesowi cios w twarz. Jej mała dłoń zderzyła się z policzkiem Jonesa, lecz reszta ciała prawniczki nie drgnęła ani o cal.
- Może tak by było lepiej. Może mogłam być mądrzejsza i ci nie ufać te czternaście lat temu, Jones.

Uśmiechnęła się do siebie, bo Morgan nie mogła tego widzieć.
- I chcesz się pakować w relacje z ciężarną, hm? - to było troche niespodziewane, a nawet bardzo.

- Nie mam pojęcia czy mają tam jakikolwiek wakat, ale moze warto sprobować? - podsunęła. W końcu co za problem się tam przejść i zapytać, podrzucajc CV.
- Muzeum historii indian - wyjaśniła.
- Wspólnego? W sumie niewiele. Poza tym, że moja rodzina stąd pochodzi, z gór Dragoon, a ja teraz pracuje tam w parku.

Nie zauważyła jej uśmiechu.
- No tak. - mruknęła. Nie widziała w tym żadnego problemu. Czy ciężarna czy nie.. na początku myślała, ze w ogóle nic z tego nie wyjdzie. a tu.. miesiąc do porodu, a one jeszcze siedzą na przeciwko siebie.
- Nie wiem, czy można tak to nazwać, ale wiem, że nie chce zostawiać tego, co jest między nami. - powiedziała. widać, ze z trudnością w ogóle nazywała uczucia, a już że o nich mówiła. Spojrzała w jej oczy.
- Wiem, ze to jest skomplikowane, bo ty masz Maro, a ja Katie. Ale chyba to co robimy prowadzi do jakiś relacji. Może nie chcemy związku.. chyba... ale .. to chyba najgorsze miejsce do takiej rozmowy. - już pod koniec się wymigała. Nie chciała mówić za dużo i to sama.

/ chwilowe zagięcie czasoprzestrzeni

- Dobra.- nie protestowała, kiedy ten ją zaczął odciągać od miejsca bójki. Właściwie to sama chętnie by gdzieś przycupnęła by złapać drugi oddech. I coś do picia chciała.
- Boże czemu wszystkie twoje laski muszą mnie walić po twarzy.- westchnęła tylko. Nadal czuła w ustach posmak krwi i bolało.
W tej samej chwili znalazła się obok nich Parker.
- Kolejne spotkanie z ex Setha.- uśmiechnęła się blado. Parker powinien wiedzieć co miała na myśli.

Jones przyjął cios w twarz, chyba pierwszy tego wieczoru. Spojrzał potem na prawniczkę z pogardą, która szybko zmieniła się w lekki uśmieszek.
- Bitch, please. - tego typu teksty wydawały się mu wybitnie żałosne, godne jakichś rozhisteryzowanych, niestabilnych bab. Zupełnie rozbiegały się z zimnym i powściągliwym wizerunkiem Hai Wu. Gdyby przymknął w tej chwili oczy, to widziałby raczej przed sobą Betty Jou.

Wysłuchała jej, całkiem zdziwiona i całkiem poważna, co dziwne jak na nią.
- Coś z tego jest, tak mi się wydaje - odparła, nadal zdziwiona tym, że Foxx tak myśli. W końcu sama wcześniej mówiła jej o nieangażowaniu się w związki i całej reszcie, którą jej się udało z Morgan wyciągnąć.
- Fakt. To nie najlepsze miejsce - przyznała. Uśmiechnęła się do Morgan szeroko.
- Zobaczymy co z tego wyjdzie - stwierdziła po prostu i polozyła dłoń na jej kolanie, ściskając lekko na pokrzepienie - Ale dzisiaj wracasz ze mną do domu - zastrzegła.

- Aaah myślałem już, że możesz mi tam zapewnić pracę. Ale skoro mówisz że warto to dlaczego nie. W sumie to fajnie byłoby poznać kulturę indian. Poza tym pewnie możnabyłoby dostarczyć sobie dopływ ciekawych przedmiotów do podróbek - myślał głośno. - Słyszałem też że w szkole szukają nauczycieli, zawsze jakaś opcja, ale nie wiem czy mógłbym się użerać z bachorami.