Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 22 ... 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 5 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


Liluye

Liluye
Fakt, pewnie szybciej doszłaby do domu pchaja kartony przed sobą niż niosąc je.
- Dobrze, dobrze, niech będzie - zgodzila się, że nic nie będzie mowić. Tylko jak wyjasni ską to ma? Trudno.
Po pytaniu o Loco zamilkla i zgarbiła się, a radość jakoś z niej.. uszła. W końcu podrapała się po policzku.
- Mieszkam u siebie.

William Parker

William Parker
To pewnie spód od kartona by się starł i wtedy by musiała upychać kieszenie swojego stroju, żeby to jakoś donieść. Ewentualnie od Johna Doe wózek pożyczyć.
- Um - zmarszczył lekko brwi, słysząc tę nowinę. Connor mu się nie "chwalił". - Okej, nie musimy o tym rozmawiać - dodał zaraz, żeby dziewczyna nie czuła się przytłoczona.
Takie dobre serce miał.

Liluye

Liluye
Wzruszyła ramionami podnosząc się z podłogi i zgarniając szklanke, z ktorej upila herbaty.
- Kiedyś muszę zacząć - wzruszyła ramionami.

William Parker

William Parker
Skinął.
- Niby tak, ale chyba lepiej rozmawiać z bardziej zaufaną osobą, prawda? - zagaił. - A po tym, co was spotkało... to raczej nie jest dziwne, że nie mieszkacie razem. Raz już spotkałem się z taką sytuacją.

Liluye

Liluye
- W sumie nie bardzo jest z kim - ponowne wzruszenie ramion. Potem podniosła na niego wzrok, zdziwiona.
- Tak? I..? - czekała na jakieś rozwinięcie.

William Parker

William Parker
Nic nie odpowiedział. Był w końcu pewien, że Liluye miała z kim o tym porozmawiać.
- I właściwie wyszło to, co nie powinno było nikogo dziwić - odparł. - Oddalali się, aż w końcu związek sam od siebie przestał istnieć. Tak niestety bywa - sprostował, spoglądając na Lilu. - Zatem jeśli ci zależy, to powinnaś zadbać o to. Nie jest tak łatwo - dodał i napił się kawy.

Liluye

Liluye
Odwróciła wzrok i nastała niezręczna cisza. Lil napila się jeszcze herbaty i spojrzała na kartony.
- CHodźmy - wstała, odkładając kubek.

William Parker

William Parker
Pewnie dlatego William nie chciał rozwijać tej myśli.
Dopili kawę czy herbatę, ogarnęli się i mogli wyjść.

/ zt, przyczepa Liluye?

Liluye

Liluye
/od Betty

Liluye ze swoją koszulką szła do Parkera. Zastanawiała się czy to nie glupi pomysł.. A jak mu się nie spodoba? A jak zły rozmiar? Wyobraziła sobie za małą koszulkę, w której ledwo wszedł w barkach i wystaje mu pępek. Nie. Oby nie była za mała. Z coraz większymi wątpliwościami podeszła do drzwi i stala przed nimi chwilę. Obciachowy prezent.
Ale i tak zapukała.

William Parker

William Parker
/ po przeskoku

Przez ten tydzień Will był nieobecny. Jeśli już - to albo ranem, albo w nocy, przed wyjazdem. Ogólnie może pierwsze dwa dni zeszłego tygodnia był w Old Whiskey, a później... cóż, nie było go i tyle! Gdzie się znajdywał? Tego nie wie nikt, prócz niego.
Był dwie godziny po powrocie. Porządek jaki zostawił, nadal był. Jedyne, co nie pasowało do wystroju niewielkiego salonu to skórzana torba podróżna, rzucona przy kanapie i jeszcze nieopróżniona, jednakże Parker nie spodziewał się gości dzisiaj. Pewnie rzadko kiedy miał gości.
Wycofał się z wejścia do kuchni i otworzył drzwi, gdy ktoś zapukał.
- Liluye - powiedział, ale trudno sprecyzować czy bardziej z ulgą, czy ze zdziwieniem w głosie.
Ale drzwi otworzył szerzej, żeby weszła.

Liluye

Liluye
- Nie w porę? - spojrzałą na Willa z dołu, bo inaczej się nie dało.
- Bo mogę iść... - i ten prezent wyląduje w szafie, bo się nie odważy go dać mężczyźnie.

William Parker

William Parker
Przyjrzał się Liluye, a potem zerknął wymownie na drzwi. Skoro je otworzył szerzej...
- Nie, nie. Niedawno po prostu wróciłem. Wchodź - machnął ręką, puszczając klamkę i przeszedł do kuchni. - Chcesz coś do picia?
Indianka, wchodząc do środka, mogła zauważyć dwa nierozłożone kartony, które stały obok wysokiej szafy, jak i torbę podróżną przy kanapie.

Liluye

Liluye
- Gdzie byłeś? - weszła do środka i wyciągnęła prezent z torebki.
- Khm.. ostatnio siedziałam dużo przy maszynie do szycia.. - zaczęłą zakłopotana.
- I..e.. no.. zrobiłam koszulkę. Nie wiem, czy będzie dobra, ale.. no nie musisz jej nosić.

William Parker

William Parker
- To tu, to tam - odparł ze śmiechem, wyciągając z szafki whisky, a z lodówki bitą śmietanę, którą po krótkim namyśle odstawił na bok. - W Appaloosa, a potem w Nevadzie - odpowiedział. Najwidoczniej bardziej sprecyzować mu się nie chciało.
Zmarszczył lekko brwi. Koszulka, prezent?
- Betty każe ci szyć? - spytał, choć nie było tutaj złośliwości.
I spojrzał na Liluye, zaciekawiony.

Liluye

Liluye
- - Robiłeś coś ciekawego? - sama praktycznie nie wyjeżdzała, więc się zainteresowala.
- Nie każe, sama chciałam. Dostaję już jobla w domu, musze wrócić do pracy, bo oszaleję. No i zrobiłam koszulkę - wyciagnęła do niego ręke ze złożonym t-shirtem

William Parker

William Parker
- Umowy podpisałem, ze znajomymi się spotkałem. Ot, życie - odparł. - No i przejechać się chciałem - uśmiechnął się. Motocyklista tylko zrozumie tę swobodę i poczucie wolności. - A ty robiłaś coś ciekawego?
William sceptycznie spojrzał na złożony t-shirt. Trudno powiedzieć czy lubił dostawać prezenty, czy nie. Na pewno gorzej się czuł jak coś dostawał, samemu nie dając. To, że nie był bezinteresowny to inna sprawa.
Rozłożył koszulkę, której się przyjrzał. Ach, ale z rozbawieniem na twarzy, jakie się pojawiło.
- Świetna jest - już miał spytać czy sama robiła, ale przecież o tym wspomniała. - Dzięki - dodał po chwili, uśmiechając się do kobiety.
- Z jakiej to okazji?

Liluye

Liluye
- No, w sumie robilam - usmiechnęła się lekko. Nie dopytując o to co dokładnie robil. Niechętnie mówił cokolwiek i chyba zaczynała się do tego przyzwyczajać.
Popatrzyła na to jak reaguje i uśmiechnęłą się lekko.
- Wiesz, jak nie chcesz to nie musisz nosić.. - zapewniła od razu.
- Bez okazji. Po prostu siedzę w domu i się nudzę - wzruszyla lekko ramionami i odstawila gdzieś torebkę.
- Zwiedzałeś coś?

William Parker

William Parker
- Widzę, że zadowolona jesteś - mruknął, składając koszulkę. A tam niechętnie, może się wstydził?
- Tu raczej nie jest kwestia tego czy nie chce, ale nie zawsze mogę - odpowiedział z cichym westchnięciem. - Zdążyłaś zauważyć, że nie za często kurtkę noszę - dodał, mając na myśli oczywiście kurtkę z logiem ich klubu motocyklowego.
- A żadnych filmów nie chcesz obejrzeć czy książek przeczytać?
William zalał ciepłą wodą dwa, głębsze kieliszki, by po niedługiej chwili je opróżnić.
- Chcesz irlandzkiej? - wskazał na kielichy i świeżo zaparzoną kawę.
- Właściwie to w kasynie wylądowałem - powiedział. - Ale nie zaliczyłbym tego do zwiedzania.

Liluye

Liluye
- Wiem, ale.. no.. - znów się zakłopotala.
- Hm. Bo chcialam cos zrobić, jakieś ubranie, a nie bardzo wiedziałam dla kogo oprócz siebie. No i to było pierwsze co mi przyszło na myśl - powinna uszyć rożowe sztruksowe spodnie. Albo strój baletnicy. Oh, to by było wredne.
- Nawet nie wiem czy będzie ci pasować - poprawiła włosy, zagryzając wargę. Mogła sie dowiedzieć jaki rozmiar koszulki nosi to by sie miala na czym wzorować.
- W każdym razie jak ci sie spodoba no to .. pewnie będę mogła zrobić inne jakbys chciał - popatrzyła na kawę.
- Filmy czytam, ksiażki oglądam.. znaczy na odwrot. Tylko ile mozna? Z psem mogę niewiele, bo nadal nie czuje się super dobrze. Za tydzien wrócę do pracy to będzie lepiej.
- Hm... możesz zrobić - powiedziałą co do kawy. - Ale mało alkoholu - zaznaczyła od razu.
- W kasynie? Straciłeś wszystkie pieniądze czy jeszcze nie?

William Parker

William Parker
William mógł jej zaproponować, by mu mokasyny zrobiła. Pewnie po przodkach potrafi. Oczywiście, żartuję. Nie wyobrażam sobie Świętego w mokasynach...
- To później przymierzę - przytaknął na swoje słowa. Och, jeśliby chciała, to mógł nawet teraz, ale jakoś o tym nie pomyślał, dziwne. - Będę o tym pamiętać.
- Pewnie Moira nieprzyzwyczajona do takiego lenistwa, co? - spytał i przytaknął na jej słowa, zaraz biorąc się za przygotowywanie tej kawy po irlandzku. Wedle życzenia Liluye, William wlał mniej alkoholu do jej kielicha.
Spojrzał przelotnie na Indiankę.
- Ładnie dziś wyglądasz - powiedział mimochodem, zalewając zaraz oba kielichy kawą
- Coś ty - zaśmiał się. - Nie grałem na pieniądze. Po prostu ze starą, dobrą przyjaciółką się spotkałem - uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, mieszając obie kawy i niedługo po tym, dodał bitej śmietany.

Liluye

Liluye
Mokasyny robić umiał pewnie Skittles też. W końcu dawna Liluye razem z Django robili. MOże mu zostało we krwi? Jakaś pamięć genetyczna?
Poszła pewnie gdzieś usiąść, bo jakoś dziwnie się jej stało tak bez sensu.
- Moirę roznosi, dziwię się, że nie było z nią problemów jak mnie nie było - pokręciła głową. - Musi wrócić do treningów, bo zejdzie z formy, a to nie dobrze. Zresztą ja tez - dodala po chwili.
- Um.. dziękuję - odpowiedzialą speszona. Co ci ludzie, zmówili się?!
- Aa.. no chyba że tak. To niebezpieczny nałóg - usmiechnela sie lekko - Księgowy wpadający w długi to nie najlepsza sprawa.

William Parker

William Parker
Skittles pewnie jak robił mokasyny to w tęczowym zabarwieniu, doczepiając jeden z tych cukierków, coby pasowało mu do stroju (Pa)Jacykowa.
- Chyba tydzień zwłoki nie zaważy na jej kondycji, nie? - spytał, bo jak widać - psa nie miał, więc miał prawo się znać. Pamiętał tylko, że tresurą to zawsze ojciec się zajmował, ale stary czworonóg to u rodziców leży swobodnie.
- Betty pewnie nie daje ci ulg w jedzeniu - zaśmiał się, podchodząc do kanapy i podał jeden kielich kawy irlandzkiej Liluye, a z drugim zajął miejsce na meblu. Na jej podziękę uśmiechnął się do kobiety szerzej.
- Okropny - westchnął. - Miałem znajomego, który kiedyś się zadłużył. Na roku taki typek, ale nie wiem jak skończył, nie trzymaliśmy się ze sobą - powiedział. - Wolę nie mieć długów, jakichkolwiek.
- Ale pograć na żetony, jak zawsze się robiło? Czemu nie? - wzruszył ramieniem.

Liluye

Liluye
- To już więcej niż tydzień.. od czasu.. - zawahała się na moment - szpitala. A miałąm jechać z nią na zawody - westchnęła lekko.
- Nie. I najchętniej chyba karmiłaby mnie jak największą ilością mięsa. A ja średnio się potem czuję - spojrzała na kawę i powąchała ją odruchowo. Hm. Przydalaby się łyżeczka do tej śmietany!
- Nie wiem, nigdy nie grałam. W karty w sumie nawet tez nie - usmiechnęłą się lekko. - Wiec nie wiem.

William Parker

William Parker
- A ważne są te zawody? - spytał, skupiając wzrok na dziewczynie.
Parsknął.
- Nie wszystko da się zastąpić zielskiem, prawda? - pewien nie był. Sam nie miał większych problemów z jedzeniem, a i się nie odchudzał jak Indianka. Zmarszczył brwi, kiedy Liluye zbliżyła nos do kawy; o łyżeczkę poprosić mogła, o tym nie pomyślał!
- Naprawdę? Nigdy nie grałaś? - zapytał, zdziwiony. - Connor cię nie uczył?

Liluye

Liluye
- Dość. To znaczy to nic wielkiego, ważne są dla mnie i dla psa. Moira ma dopiero trzy lata, tak na prawdę teraz zaczną się dla niej poważne starty, bo zakończyła rozwój fizyczny - wyjaśniła.
- Czy ja wiem.. niekoniecznie potrzebuję mięsa do przeżycia. Pewnie, czasem mam ochotę, jak ta pieczeń u Betty, ale wolę inne rzeczy.
Poza tym Lil sie nie odchudzała! Przynajmniej nie celowo.
- Nie. Nigdy - pokręciła głową i zaraz pokiwała glowaą na kolejne jego pytanie. - M-mm - mruknęła zaprzeczajaco i chcąc napic się kawy zrobiła sobie śmietanowego pacia na nosie. Zazezowała na niego i przetarła nos palcem, który oblizala.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 5 z 40]

Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 22 ... 40  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach