Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 24 ... 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 9 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


William Parker

William Parker
Autorka Trish dobrze podejrzewa. Kanapa przy stoliku, te od razu widoczne z wejścia; siedząc na kanapie, wystarczy spojrzeć w lewo a tam dwie pary drzwi - do łazienki i do sypialni. Obie zamknięte.
Will chyba sobie nic z tego nie zrobił, jak Trish się do niego przykleiła. Najwidoczniej dzisiaj testował go ktoś "obcy" i sprawdzał cierpliwość mężczyzny. Ta była ogromna, no ale nie ma co o tym wspominać.
Uśmiechnął się jednak półgębkiem do kobiety.
- Taaa... - westchnął, przyglądając się, jak pisze na tej klawiaturze. - Masz wpisać, a nie wciskać klawisze - mruknął i zaraz spojrzał na ekran.
- A Caps Lock? Nie użyłaś Caps Locka, a trzeba - pouczył. - Potem wpisz datę urodzenia i kontakt do ciebie - poinstruował, jak kochany, miły brat!

Trish Levy

Trish Levy
Levy przyglądała się swojemu dziełu, przekrzywiając przy tym głowę.
- Wiem, co to Caps Lock! - Powiedziała i poprawiła to, co napisała.
TRISH LEVY
Po chwili namysłu wcisnęła Backspace. Zaczęło jej się przypominać jak pisali jakieś gówniane prace w szkole.
Patricia Levy
12.08.1991
Foster Street, numer pszyczepy 921a
numer telefonu xxx xxx xxx

- Jest jakaś różnica między wpisaniem a wciskaniem klawiszy? - Zapytała po chwili, głęboko się nad tym zastanawiając. Gdzieś przyświeciła jej myśl, że może ma pisać dwiema rękoma, wszystkimi palcami i szybciej jak profesjonalistki, ale... Nie, chodziło chyba o coś innego, prawda? - W końcu wpisując musisz wciskać klawisze? - Spojrzała i ZAMILKŁA. W sensie, czekała na odpowiedź. To było dla niej bardzo ważne. Kątem oka zauważyła czerwoną falę pod jednym ze słów.
- Dlaczego mi to podkreśliło? - Mruknęła pod nosem i kliknęła prawym na słowo "pszyczepy".
Aaa, więc pisało się przez rz!

William Parker

William Parker
William Parker absolutnie nie spodziewał się, że Trish tak szybko zacznie zauważać, że z niektórymi sprawami i radami mężczyzna po prostu sobie z niej żartował, kpił, cokolwiek.
Przyjrzał się jej i zacmokał pod nosem.
- A jednak słuchasz - mruknął, z lekkim uśmiechem i poprawił się na kanapie. - Możesz lekko wciskać klawisz, żeby wpisać, a ty stukasz, jakbyś nie miała pewności, że wpiszesz delikatnie dotykając klawisza - spojrzał na Levy. - Nieważne - pokręcił głową.
Gdy spytała, dlaczego jej podkreśliło, pochylił się, by zobaczyć, o co chodzi.
- Bo to przyczepa, a nie pole pszenicy - westchnął. - Przez rz, popraw - dodał. Autorka akurat się zaśmiała, bo nie wyobraża sobie, jak w HAmeryce by tak gadali, ale wiadomo o co chodzi!
- Jakie szkoły skończyłaś?

Trish Levy

Trish Levy
- Oczywiście, że słucham! Totalnie, cały czas, oboma uchami! - Trish otworzyła szeroko oczy i pokręciła głową. Jak Willie mógł w to wątpić?! - Aaa... - Powiedziała powoli i pokiwała. Delikatnie. Delikatnie... Ciężko pisać delikatnie jak się ma żele na paznokciach! Ona same z siebie stukają! O, żele... Trish rozłożyła przed sobą dłoń i obejrzała krytycznym okiem paznokcie. Tak, tak, były dobre. Czerwony kolor wyglądał świetnie, nie było widać jeszcze odrostów i...
- No, no, już mam, już mam. - Wpisała rz i przekrzywiła głowę. Pole przenicy? - Skończyłam podstawówkę i średnią! - Powiedziała z dumą. Niewiele osób z jej "rodziny" mogło się pochwalić tym samym.

William Parker

William Parker
Już mu się nie chciało poprawiać tego, jak mówi.
Zerknął na Trish i pokręcił głową. Mógł wysłać ją do Consueli. Pewnie by się dogadały i sobie pomogły nawzajem. Może młoda Ramirez wtedy by znalazła przyjaciółkę? To byłoby na pewno urocze!
- Wpisz "przyczepa,..." dobra, ja wpiszę - przysunął w swoją stronę laptop i poprawił dotychczasowe nieścisłości.
Zmarszczył nos i skrzywił się lekko, patrząc w bliżej nieokreślony, dalej nieznany punkt.
-Jakieś kursy skończyłaś? - pewnie pożałuje tego pytania. Przyciągnął laptop, który umiejscowił na swoich udach, a po chwili namysłu podał kobiecie. - To wpisz szkoły według odwróconej chronologii - dodał, łokieć wspierając o oparcie kanapy, a o dłoń tej samej ręki oparł głowę.

Trish Levy

Trish Levy
Oo, gdyby to było takie proste. Trish lubiła Consuelę, chociaż wyglądała dla niej trochę... Mrocznie. Consuela za to chyba nie lubiła Trish. Oczywiście Levy się nie domyślała, bo i jak by miała?
- Kursy? Noo... Eee... - Trish zmarszczyła brwi. Kursy były płatne i chodziła tylko na te szkolne, ale to się nie liczyło... Umiała zbierać złom, butelki, puszki, sprzątać, tańczyć na rurze, niańczyć dzieci, bić się, gotować obiad na dziesięć gęb, szybko pisać sms-y i robić loda. - Nie, chyba nie. - Wzruszyła ramionami. - Nie takie... Oficjalne... - Zagryzła dolną wargę i uśmiechnęła się filuternie. No tak, posucha ostatnio była, trochę z jej własnej "winy", trochę z winy Świętych, bo nie mogła się nawet ujarać lub nawpychać tablet, żeby pójść na imprezę. Odrzuciła jednak myśli o natychmiastowym zdjęciu ubrań, bo musiała skończyć swoje sajfi. Kurczę, jakby chociaż mieli porządny bar ze striptizem, to by się mogła zatrudnić... Do dużego miasta już nie chciała wracać. Nie po tym, co musiała zrobić przed wyjazdem.
- W... W jakiej? - Zapytała zdziwiona. Co to jest odwrócona chronologia? Do góry nogami?

William Parker

William Parker
Słuchał i słuchał, i przyglądał się blondynce. Lekka przepaść intelektualna nie ułatwiała w rozmowie, choć pewnie Trish wolałaby nie rozmawiać. Widząc jej chwilowe zawieszenie i zastanowienie, Will nie pospieszał dziewczyny, cierpliwie czekając na odpowiedź. Powinien już dawno prowadzić kursy trzymania nerwów na wodzy.
- No tak - westchnął, posyłając jej delikatny uśmiech w odpowiedzi.
- Odwrócona chronologia? - powtórzył. - Nie, nie do góry nogami, nie - zaśmiał się. - Zamiast pisać od najstarszej czyli wcześniej skończonej szkoły, piszesz o tej, którą skończyłaś ostatnią. Średnią i podstawówkę wpisujesz, według takiej - niby podstawówki wpisywać nie musiała, ale niech już ma więcej w tym saj-fi.
- Okej, miejsca pracy, w których miałaś umowę, pracowałaś oficjalnie. Ile jest?

Trish Levy

Trish Levy
Chwilę trawiła, co powiedział jej William i wzięła się do roboty. Najpierw wpisała liceum, ale nie wyszczególniała lat, których kończyła kolejne junior czy senior. Ktoś kiedyś dobrze jej poradził, żeby nie chwaliła się ile lat zabrało jej skończenie szkoły i wzięła sobie to do serca. Potem wpisała podstawówkę. Postawiła ostatnią kropkę i spojrzała na Williama z nadzieją na pochwałę. Miała nadzieję, że w końcu zrobiła to dobrze! Sprawdziła, czy jakieś czerwone fale podkreśliły jej słowa, ale nie - nie było żadnych!
- Oficjalnie? - Trish jęknęła. W większości miejsc odbyło się bez papierków, w końcu nikt nie lubił płacić podatków! - BeDazzled w Las Vegas... - Jeśli William miał dobrą pamięć, mógł przypomnieć sobie ulotkę rewii, którą chwaliła się Trish. - Miałam umowę na sprzątanie w biurach we wschodniej... Ale to było tak dawno temu... - Levy próbowała przypomnieć sobie, czy gdzieś jeszcze postawiła swoją sygnaturkę, zanim wzięła się do roboty, ale to chyba wszystko.
- A liczą się tylko takie z umowami? Bo ja dużo pracowałam, naprawdę! - Przyłożyła dłoń do piersi, zarzekając się. Akurat to było powszechnie wiadome - wszyscy wiedzieli, że małżeństwo Levy nie lubiło pracować, a lubiło mieć pieniądze. Po to była im ta istna hodowla dzieciaków.

William Parker

William Parker
Kiedy Trish wypisywała kolejne informacje, William przyglądał jej się bacznie, pracy, żeby nie było. Co jakiś czas mógł poprawić Levy i choć miał ochotę zwrócić uwagę na to, by wpisywała daty zakończenia szkoły, to powiedział, by chociaż dała orientacyjne lub tyle, ile rzeczywiście trwa cała edukacja w obu szkołach, bez jakichkolwiek problemów.
- Chodzi po prostu o to, byś dała takie miejsca pracy, w których mogą potwierdzić, że byłaś - zaczął tłumaczyć, przy czym oparł kostkę na kolanie. Ot, lewa nóżka na prawą nóżkę, po męsku. - Potencjalny pracodawca mógłby sprawdzić czy faktycznie tam byłaś, czy tylko bzdury wypisujesz - wzruszył ramieniem i machnął dłonią.
- No dobra, to teraz dodatkowe - westchnął. - Co potrafisz, czym się interesujesz, choć to drugie częściej dają w listach motywacyjnych.

Trish Levy

Trish Levy
Pat wypełniała kolejne linijki zgodnie z poleceniami Williama, chociaż czasem musiała się zatrzymać i dopytać. Ale to było skomplikowane! No, ale jak chciała jakąś porządną pracę, jak chciała pisać w gazecie lub być sekretarką, to musiała się namęczyć!
- Byłam najlepszą dziewczyną w rewii! - Trish powiedziała z przekonaniem i dla podkreślenia efektu klasnęła otwartą dłonią o odkryte udo. - Żałuj, że mnie nie widziałeś... - Przybliżyła się do Williama i znów zapomniała, po co tu przyszła. Zatrzymała się jednak i spojrzała na ekran monitora.
- Hm... Jestem bardzo pracowita... Lojalna... - Uf, prawie jej się język zaplątał. - Umiem pisać na komputerze, w ogóle go obsługiwać umiem, mam zajebistą wyobraźnię, jestem zog... Zorganizowana. Umiem robić parę rzeczy na raz... Jestem bardzo dobra w planowaniu! - Imprez, dodała w myślach. Oparła prawą rękę o oparcie i delikatnie przeciągnęła palcami po karku Parkera. Na palec drugiej ręki nawinęła kosmyk blond włosów i uśmiechnęła się.

William Parker

William Parker
Dobrze, że chociaż zadawała na tyle "mądre" pytania, że Will nie załamywał się bardziej, jak zakładał na samym początku.
- Och, tak, oczywiście, że żałuję - zapewnił, dodatkowo kiwając głową. Nie wiadomo czy było tak faktycznie, czy nie, bo Will to przecież skryty i super tajemniczy mężczyzna, który za dużo nie mówi. Pewnie czasem nic nie mówi.
- No to wpisz to, co uważasz, że powinno się tam znaleźć - odparł i uśmiechnął się do niej delikatnie. Jednak kiedy wyczuł palce na swoim karku, to lekko pokręcił głową. Pewnie dlatego, że dreszcz, który przemknął wzdłuż kręgosłupa to spowodował.
Will spojrzał na Trish i się uśmiechnął.
- No, wpisuj.

Trish Levy

Trish Levy
Za to Trish się ucieszyła niezmiernie. W końcu Willie nie kłamie, prawda? Och, kiedyś nawet błyszczący strój przyniesie i mu w nim zatańczy! Szkoda, że wielkie pióropusze był za duże, żeby zwinąć je z garderoby...
Pat uśmiechnęła się zawadiacko i z ociąganiem zdjęcia dłoń z williamowych pleców, żeby dopisać parę słów. Cały czas zerkała na mężczyznę, wyraźnie nie mogąc się skupić, więc do jej sajfaja wkradło się kilka literówek.
- Skończyłam! - Odpowiedziała radośnie i szybko odłożyła laptopa na stoliczek. - Patrz jak szybko nam zeszło. - Powiedziała, bezpardonowo ładując się Williamowi na kolana. A dokładniej w tę dziurę, która powstała po tym, jak po męsku założył nogę na nogę, eheheh. - To co teraz?

William Parker

William Parker
William przyglądał się Trish i temu, co ona zapisuje. Błędów może nie mógł dostrzec, ale czerwone podkreślenia były zauważalne z miejsca, które zajmował Parker.
- Szybko - powiedział, choć nie był zdziwiony. Patrząc na to, ile się uczyła, jak mało kursów miała to było normalne, że tyle ma wypisane.
Już-już chciał sięgnąć po laptop, który kobieta odstawiła na stoliczek, aczkolwiek nie było mu to dane, bo zaraz ktoś klapnął sobie na nogach Williama. Księgowy uniósł brwi, spoglądając na kobietę. Westchnął bezgłośnie, a ramieniem na moment objął Levy.
- Co teraz? - spytał, odsuwając od niej ramię i się przechylił nieporadnie, pewnie trochę miażdżąc Trish. Sięgnął po laptopa.
- Teraz poprawisz wszystkie literówki. I napiszesz jeszcze raz.

Trish Levy

Trish Levy
Trish chwyciła się ramienia Parkera, kiedy ten przechylił się w stronę stoliczka. Miażdżenie zamortyzował jej prawy cycek. Wywinęła usta w podkówkę, kiedy dostała laptopa z powrotem na kolana. Chwilę się pokręciła, ale stwierdziła, że dokończy. W końcu William był takim... Nauczycielem. O wiele cierpliwszym, niż ci, których miała w szkole, ale był. Takim trzeba było pokazać, że się czegoś nauczyło i dopiero wtedy była nagroda!
- No, dobra! - Uśmiechnęła się szeroko i nie zmieniając pozycji zaczęła poprawiać to, co w jej mniemaniu mogło być źle napisane i to, co było podkreślone na czerwono. Czasem autokorekta nie domyślała się, o co mogło Trish chodzić, wtedy wiec pytała co zmienić w słowie. Gdyby nie brak doświadczenia, kursów i licealne wykształcenie, CV wyglądałoby jak profesjonalne!
- A mogę na koniec dodać uśmiechniętą minkę? Albo serduszko?

William Parker

William Parker
Och, cóż... Trish raczej nie będzie mogła liczyć na kolejny epizod, bardziej cielesny, z Parkerem w roli nauczyciela. Najwidoczniej mężczyzna nic sobie z tego nie robił. Albo się wstrzymywał, kto wie, kto wie.
Kilka razy jej kazał przepisać jedno zdanie, rozbawiony tymi błędami. Jakoś nie czuł się skrępowany siedzącą na jego nogach Levy. Może i ubogie były CV, aczkolwiek nie wyglądało tak, jak był w stanie sobie wyobrazić, kiedy kobieta miałaby je robić sama.
- A po co serduszko? - spytał, całkiem nie rozumiejąc tego, co kobieta ma na myśli. - Zejdź to ci wydrukuję od razu to CV. Chyba że chcesz napisać ten list motywacyjny jeszcze, co?

Trish Levy

Trish Levy
- Noo, jak to po co? - Mruknęła Trish pod nosem. - Żeby było ładniej! - Dodała po chwili, najoczywistszą z oczywistych rzeczy.
- Omg, ale tu jest wygodnie! - Zarzuciła jedną rękę za głowę Parkera i przybliżyła się. - List motywacyjnym hm? To totalnie musiałbyś mnie zmotywować! - Zachichotała. To jeszcze nie były poważne zaloty. Na razie się bawiła, a gdyby to nie poskutkowało... No cóż, wyciągnie cięższą artylerię! - No, to co powiesz? - Pochyliła się jeszcze bliżej, tak że ich twarze znajdowały się parę centymetrów od siebie. Wesołe chochliki błyszczały w jej oczach, a policzki trochę się zarumieniły.

William Parker

William Parker
- Jak tak chcesz pisać to sobie pisz na komunikatorach i czatach, a nie w CV, Trish - pouczył ją ponownie, na moment odchylając głowę tak, że spokojnie mógł podeprzeć ją o zagłówek kanapy.
Spojrzał na blondynkę całkiem poważnie, chociaż w jego oczach to prędzej rozbawienie tkwiło, a nie zainteresowanie całą sytuacją. Sorry, ale tak już jest w życiu ciężko, nie wszystkich coś musi interesować tak samo, prawda?
- Co niby miałbym powiedzieć? - spytał i zaraz westchnął.

Trish Levy

Trish Levy
- Dobra, zapamiętam! Nie w CV! - Zaśmiała się i nawet przyjęła to do wiadomości. A jak będzie już dziennikarką, to będzie mogła robić serduszka i emotki w artykułach? W Cosmopolitanie często takie widziała!
Trish brała za dobry znak to, że William jej nie odepchnął, nie zepchnął i nie kazał wypierdalać. Może sam jeszcze tego nie wiedział, ale przecież Pat mogła pomóc mu się zrelaksować!
- Mmm... Może nic? - Zamknęła laptopa i odłożyła go obok na kanapę. W sekundę siedziała już na Williamie okrakiem. Jeśli zapytacie, jakim cudem zrobiła to tak szybko... No, cóż. Miała doświadczenie, poza tym każdy ma swój talent! - Możemy już nic nie mówić, jak chcesz. - Złożyła delikatny pocałunek na linii szczęki, gdzie docierały już nerwy szyi. Ale ten Parker ładnie pachniał! Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła?

William Parker

William Parker
Biedny Parker, najbiedniejszy. Tak jak potencjalni pracodawcy Levy.
Och, a skąd myślenie, że Will nie jest zrelaksowany? Przecież mężczyzna nie wydawał się w tym momencie nerwowy czy spięty. Bardziej... znużony, no!
Księgowy zerknął kątem oka na ten laptop, który odłożyła na bok, jednakże spojrzał od razu na Trish, która za dużo sobie pozwalała w tym momencie. Nic jednak w związku z tym nie zrobił. Och, no może jedynie ułożył dłonie na udach kobiety, ale tak to nie robił nic szczególnego. Zero jakiejkolwiek inicjatywy ze strony Parkera.
- A jeśli jednak bym chciał, żebyś mówiła to o czym wtedy? - spytał, uśmiechając się pod nosem. Skoro miał odchyloną głowę to Trish miała duże pole do popisu, by manewrować po szyi księgowego śmiało.

Trish Levy

Trish Levy
Doprawdy, trudno obrazić Trish, ale jakby mogła usłyszeć myśli Parkera, to pewnie by się bardzo oburzyła!
Na szczęście William nie mówił tego, co myślał. Jego dłonie na jej nogach były jak zielone światełko. Do tego były bardzo... Przyjemne. Nawet jeśli tylko tam leżały.
- Wteeedy... - Wymruczała pomiędzy pocałunkami i mizianiem jego szyi. - Totalnie musiałbyś mi powiedzieć, o czym chcesz posłuchać. Może o... Las Vegas? Tu w Old Whiskey dzieje się tak mało, że szkoda gadać... Chociaż... Może się podziać. - Przerwała, żeby przybliżyć swoje usta do ust Parkera. Nie od razu go pocałowała, chwilę patrzyła na jego twarz. Niby tyle go znała, a dopiero go wyczuwała! Nie był gwałtowny, to na pewno nie. W przemyśleniach Trish był flegmantykiem. A flegmantyków trzeba rozruszać! W końcu zrobiła mu usta-usta, powolne i zmysłowe. No, jeśli jej nie odrzucił?

William Parker

William Parker
Trish mogła wyczuć, jak podczas miziania jego szyi, kilkudniowy zarost Parkera delikatnie drapie jej skórę, choć pewnie na to nie narzekała. Will nadal grzecznie trzymał dłonie na jej udach, nie przesuwając ani ku górze, ani ku dołowi.
- Aha - powiedział, patrząc na Trish z lekkim uśmiechem. - Ostatnio byłem w Nevadzie - odparł całkiem swobodnie. - Niektóre dziewczyny dobrze tańczą - dodał, a pewnie uśmiech na jego twarzy nieznacznie się poszerzył. Może jakaś aluzja za tym się kryła?
Księgowy odwzajemnił pocałunek, licząc sobie pewnie w myślach ostatnie rachunki. Po chwili jednak się odsunął, a dłońmi przesunął po całej długości jej ud, by zaraz znowu je zatrzymać. I nie zrobić nic.

Trish Levy

Trish Levy
Przeszkadzać? Trish we wszystkim szukała pozytywów, a takim bez wątpienia była lekko zarośnięta twarz Parkera. Gładkich też lubiła. Najbardziej chyba przeszkadzali jej brodacze, aczkolwiek dało się przeżyć!
Dobrze? Dobrze tańczą? Trish miała ochotę prychnąć i się zaśmiać, ale była zbyt zajęta.
- Chcesz zobaczyć dobry taniec? - Oderwała się od niego i pociągnęła za koszulę, żeby się wyprostował. Paznokciami przejechała po jego piersi (jeszcze) odzianej w koszulę.
- Siedź. - Rozkazała i powolutku wstała z kolan Williama. Trish była w swoim żywiole - już nie było miejsca na głupie uśmieszki, długie myślenie i pytania. I pewnie zabolałoby ją, jakby się dowiedziała, jak bardzo Parker ma to gdzieś! No ale, myślała, że ją lubi, w końcu pomógł jej z sajfajem, zaprosił do siebie... Tylko drinka brakowało! Podłączyła do głośnika swój telefon komórkowy, na którym włączyła piosenkę w stylu Fever. Powoli podeszła w stronę kanapy. Tak, będzie wolno, ale zmysłowo. Nie zatańczy mu tutaj rewii! Albo tańca go-go!
No, chyba, że poprosi.

William Parker

William Parker
- Mogę zobaczyć - mruknął. - Zobaczymy czy tamtą przebijesz - powiedział, uśmiechając się wyzywająco do Levy. Will jednak posłusznie poprawił się na kanapie, sięgając po paczkę papierosów; jednego z nich wyciągnął i odpalił.
- Jasne - rzucił niewyraźnie, zaciągając się papierosem i zaraz na bok wypuścił dym. Niestety, Parker był niekulturalny, drinka nie zaproponował i raczej nie zaproponuje. Nie spieszyło mu się nawet do tego, taki z niego dżentelmen dzisiaj był. W czasie gdy Levy podłączała telefon do głośnika, Will pewnie jeszcze chwilę na tym laptopie działał, aby wydrukowało to CV. Za pamięci, oczywiście. Pracoholik w końcu.
Usiadł jednak wygodnie, przyglądając się tańczącej Trish. Zwłaszcza, że puszczone nagranie przypadło do gustu księgowego.

Trish Levy

Trish Levy
- Będę udawać, że tego nie słyszałam. - Powiedziała, gubiąc gdzieś totalnie. Aktorstwo ma na zadawalającym poziomie w statystykach, więc to nie było dla niej trudne. Tym bardziej, że prawie co noc w Vegas pytała Kim mam być dzisiaj?.
Trish zaczęła swoją magię. Biodrami ruszała lepiej niż mózgiem, a poczucie rytmu miała sto razy lepsze niż bogactwo słownika. Wczuła się w delikatnie wyzywającą, egzotyczną księżniczkę, uwięzioną u złego maharadży, którego potajemnie pragnęła...
Mniej-więcej taka historyjkę sobie wymyśliła, żeby lepiej było jej się wczuć. Po chwili wyginania ciała w bezpiecznej odległości od Parkera, podeszła bliżej. I bliżej. Tak blisko, ze w końcu mogła mu zrobić tak zwany kolanowy taniec, czyli lap dance. Nigdzie się nie spieszyła, utwór był długi, a ona miała dużo czasu...

William Parker

William Parker
Maharadża? Serio?
Parker, jak na dobrego obserwatora przystało, przyglądał się bacznie Trish. Co prawda, czasem wzrokiem przeskakiwał to na laptop, to na drukarkę, która skończyła swoją robotę, więc mógł wyłączyć ten komputer.
Potem skupił spojrzenie na Levy, przy czym nie mógłby powiedzieć, że nie potrafi się ruszać. Na pewno szło jej to kilkukrotnie lepiej niż wypełnianie tego CV czy też wysławianie się. Nie powiedziałby jednak, że dużo lepiej zatańczyła od innych.
Tak czy siak Will znowu się oparł, kiedy dziewczyna wylądowała na jego kolanach. Nie będzie jej przecież przeszkadzać, prawda? Wolną dłoń ponownie umiejscowił na jej udzie, jakby spodziewał się, że ta może się wywalić. W drugiej trzymał papierosa, którym się zaciągał.
Też miał... trochę czasu.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 9 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 24 ... 40  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach