Play by forum role play game - modern western in hot Arizona.


You are not connected. Please login or register

Dom Williama Parkera - obecnie: Consueli Ramirez

Idź do strony : Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25 ... 32 ... 40  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down  Wiadomość [Strona 24 z 40]

William Parker

William Parker
First topic message reminder :

Dom jest niewielki, wybudowany z gotowych materiałów. Ściany są wypełnione gąbką lub styropianem, nie ma tu mowy o porządnej izolacji. Dach często przecieka, w czasie upałów wewnątrz nie da się wytrzymać a klimatyzacja działa wątpliwie. Podczas chłodniejszych dni robi się naprawdę zimno i trzeba ratować się piecykiem elektrycznym.
Budynek ma tylko jedno piętro. Wewnątrz znajduje się kuchnia i łazienka oraz dwa średniej wielkości pokoje. Dom jest pomalowany na piaskowy kolor.
Na podwórku znajduje się podjazd.
+ później będzie dodatkowy opis
Od 28.05.2013 dom jest własnością Consueli Ramirez.


Seth Cluster

Seth Cluster
Seth objął Consuelę spokojnie ramieniem, ujął dłonią jej ramię i lekko pogłaskał, siedząc obok niej.
- Karła to pewnie wrzucą do klatki z małpami, będzie miał ubaw. - skomentował z uśmieszkiem. Cóż, ciężko było mu zacząć temat, tym bardziej że nie chciał jej robić przykrości.
- Dzisiaj go skończę, po południu powinien być gotowy. - rzucił do niej nadal nieco skrępowany z wypowiedziami.
- Wiesz, jest jeszcze jedna rzecz... - westchnął lekko, zaciągając się papierosem.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Mimo iż Consuela nie należała do wybitnych bystrzaków, to zauważyła to lekkie skrępowanie Setha. Uniosła głowę przyglądając się mu podejrzliwie.
Pierwsza myśl podpowiadała jej, że znowu stało się coś strasznego. Kogoś postrzelili, coś znowu podpalili, kogoś porwali... Z drugiej jednak strony - to przecież nie miałoby kompletnie sensu (jakby to, co stało się z ich motorami wcześniej miało).
Potem, unosząc brew, pomyślała sobie, że Seth czuję potrzebę otwartego powiedzenia jej.... zupełnie czego innego, niż rzeczywiście miał jej do powiedzenia.
- Co takiego? - zapytała, nadstawiając plecy, by zaraz kolejny raz ktoś mógł jej w nie wbić nóż.

Seth Cluster

Seth Cluster
Seth nabrał wody w usta, długo zastanawiając się jak zacząć. Kurwa, może i był rozsądnym facetem, może i miał wiedzę, obycie w gangu, samokontrolę, ale czasami "Proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej. Mówisz że mnie kochasz, i że mną nie wzgardzisz, prawdziwa moja miłość nazywa się" Beth?
- Cóż... Słuchaj. Wspierałem cię zawsze, zawsze pomagałem, stałem za tobą murem. Kopałem groby, skakałem do Bejkera, i tak dalej... Zależy mi na tobie, wiesz? - zaczął trochę na okrętkę, zaciągając się potem głęboko papierosem.
Gorzki smak tytoniu łączył się z kontynuacją, która miała wyjść z jego krtani...

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Słuchała go z uwagą, z każdym jego słowem przekonując się coraz bardziej, że mężczyzna zaraz powie jej coś zupełnie innego, niż rzeczywiście ma jej do powiedzenia.
Consuela uśmiechnęła się lekko, po jego pytaniu.
- Wiem. - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. - Nie musisz mówić nic więcej. - dodała, będąc w tym momencie PEWNA, że Seth chce powiedzieć jej zupełnie coś innego, niż rzeczywiście ma do powiedzenia.
W końcu słowa wg Consuela nie były takie ważne. Czyny się w końcu liczyły, nie?

Seth Cluster

Seth Cluster
- I w tej kwestii nic się nie zmieniło i się nie zmieni. Po prostu chyba trochę za bardzo wyszedłem do przodu, a raczej wszedłem... Nie powinienem był tego robić. - wciągnął powietrze. - Zerwałaś z Maro, a mimo to wiem że nadal na niego patrzysz, tak jak on na ciebie. Całe to gówno, wszystkie te wydarzenia. Czułem i czuję to. Popełniłem błąd, traktując cię w ten sposób.. Idąc dalej. I w efekcie wystawiając cię na krzywdę. - Patrzył cały czas na ziemię, z poczuciem winy.
Zarówno czuł się winny z powodu tego, co zrobił z Beth i tego, co z tego wyszło, ale też z powodu popchnięcia relacji z Consuelą, kiedy nie powinien tego robić. Wszystkie te uczucia przytłaczały go teraz, kumulując się i mieszając jak Yin i Yang, jak dwa splecione ze sobą chińskie smoki.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Byłoby dużo lepiej, gdyby jej posłuchał i się zamknął. Consuela odsunęła się od Clustera, marszcząc brwi, a jej przekonanie o tym, co chciał powiedzieć gwałtownie zmieniło tory. Borze Tucholski, ile razy jeszcze dostanie po dupie.
- Nieprawda. Ja nie chcę być z Maro. - wystrzeliła od razu, z absolutną pewnością, kiedy tylko o nim wspomniał. W końcu zerwała z nim z powodu, który się nawet jeszcze nie pojawił na tym świecie.
Mimo wszystko Seth ciągle mówił i z każdym słowem czuła się jak jeszcze większa kretynka.
- Wyjdź.

Seth Cluster

Seth Cluster
Seth spojrzał na nią targany sprzecznymi myślami. W tym momencie w jego głowie dwa Sethy napierdalały się lańcuchami zakończonymi hakami z gołymi klatami. Krew, mięso i zerwana skóra, wściekłe ryki i połamane kości. Niestety bez rozstrzygnięcia. Gdyby nie kontrolował swojego ciała, prawdopodobnie wiłby się teraz jak piskorz, nie potrafiąc nic więcej powiedzieć.
W rzeczywistości na zewnątrz siedział pełny niepewności. Zabrał z niej wzrok, patrząc w ziemię z powrotem.
- Może to był błąd wracać do Arizony. Więcej zjebałem niż zrobiłem dobrego. - powiedział już bardziej do siebie i pokręcił głową.
- Ale nie wyjdę. Nie chcę cię zostawiać.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Czemu nie chcesz mnie zostawiać? Znowu chcesz mnie przelecieć z litości?! - aż wstała. Potem usiadła i znowu wstała. Już nie wiedziała co robić i nie wiedziała nawet, czy w ogóle ostała się jakakolwiek osoba, która nie nakopałaby jej - świadomie, lub mniej - do dupska. Zamiast przywiązywać się do Setha po porażce z Maro mogła sobie przygarnąć psa. Psy nie gryzą zaraz po przymilaniu się. Chyba, że jakieś pojebane.
Jego użalanie się nad sobą zupełnie jej nie wzruszyło. W końcu Seth doskonale wiedział co robił. W takich sytuacjach potrafiła docenić takiego Connora, czy Jima, którzy nie znosili jej otwarcie od samego początku - w końcu w życiu nie byliby w stanie jej tak dotkliwie zranić jak Maro swoją wiadomością o jego szykującej się, nowej rodzince, Gabrielle swoją relacją i narzeczeństwem z Pooperem, który jawnie starał się ją od niej odciągnąć, Bakera który pozwolił jej uwierzyć, że jest spoko Świętą, by potem bez większego powodu traktować ją jak szmatę, no i teraz Setha, który pozwolił Consueli zbliżyć się do siebie tylko po to, żeby potem znaleźć sobie inną.
Jak to zwykle bywa - miała być łąka z tulipanami, a wyszło pole z burakami.

Seth Cluster

Seth Cluster
- Nigdy nie przeleciałem cię z litości. - odpowiedział z pewnością w głosie. I tego był stuprocentowo pewien. - Gdybym to robił z litości, to bym cię przeleciał jak leżałaś zajebana w sztok przy kiblu po tym co Bejker odjebał. Myślisz że wszystko co robiłem, przyjeżdżałem żeby ci pomóc z gównem po imprezie, broniłem cię przy Bejkerze, żę to wszystko jest z pierdolonej litości? Nie umniejszaj sobie do kurwy nędzy. Bo nadal widać jak się czujesz w gangu. - westchnął. - Po prostu nie chcę tego wszystkiego kurwa mieszać. - ożył trochę, reagując na jej słowa.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- To dlaczego to zrobiłeś, co?! Skoro ci tak zależy, to dlaczego chcesz się ode mnie odsunąć?! - chyba właśnie zaczynała żebrać i chyba właśnie zaczynała uświadamiać sobie co może być powodem jego nagłej zmiany.
Wyprostowała się, dumnie zadzierając brodę i odgarniając grzywę z zaryczanej twarzy. Przez sekundę można by było pomyśleć, że jest naprawdę twarda.
- Przestań pierdolić mi takie tanie farmazony. Myślałeś, że mi pomagasz, a wszystko pogorszyłeś. - powiedziała z taką goryczą w głosie, że piołun ze wstydu poszedł się zerwać.

Seth Cluster

Seth Cluster
- Przecież dalej ci pomagam i będę, mówiłem. Kurwa, to że nie będziemy razem nie oznacza że będę miał cię w dupie. Nie zmienię zdania co do tego jak traktuje cię Bejker mając obok takie pozbawione szacunku dupy jak Eva. - powiedział bez cienia zawahania, niemal od razu.
Nie wiedział co robić, co mówić. Wszystko szło za intuicją, która często się sprawdzała, czasami jednak ani trochę. Jedyne czego intuicja mu nie mogła powiedzieć to to, czy rzucić wszystko na ławę i jej powiedzieć. Nie chciał jej tracić, nie chciał żeby odizolowywała się od niego i to go blokowało.
- I nie chcę żebyś się ode mnie odsuwała, a wiem że gdybyśmy poszli dalej kiedykolwiek i coś by jebło, to wtedy już nie byłoby odwrotu i bylibyśmy jak ty z Maro obecnie. Chciałabyś tego?

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Pierdolenie! - wrzasnęła, że aż byłaby płuca wypluła - Po co próbować czegokolwiek, po co się o cokolwiek starać, skoro w końcu wszystko się może zjebać?! - zapytała, starając się mu uświadomić jego zjebany tok myślenia.
- Gdybym tak myślała, już dawno strzeliłabym sobie w łeb! - ostatnio taką możliwość coraz częściej rozważała, ale to były tylko chwile słabości. Consuela zawsze się podnosiła i podniesie się i tym razem (chyba).
- Nie chcę już twojej pomocy. Niczego od ciebie nie chcę. Uczyń mi przysługę i trzymaj się z daleka ode mnie - ....i piołun znowu sam się zerwał.

Seth Cluster

Seth Cluster
Spojrzał na nią przelotnie w ciszy, dopalił szluga i zgasił go w popielniczce obok. Wypuszczał przez dłuższą chwilę dym w milczeniu.
Wrócił spojrzeniem do niej i spiął mięśnie twarzy, kiwając lekko głową. Potem podniósł się z kanapy, przechodząc do wyjścia.
- Nie musisz chcieć. - skomentował to tylko na odchodne, po czym wyszedł, uprzednio zakładając okulary.
Wsiadł na motocykl, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie Consuela w tym momencie zapewne już ryczała, zębami odkręcając jakąś wódę.
Odwiązawszy i założywszy kask westchnął ciężko, odpalił motocykl z nogi, wbił bieg i ruszył z piskiem, oddalając się z posesji.

zt.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
/25.07.2013, wieczór/

Tuż po naciśnięciu czerwonej słuchawki po telefonie Gabrielle, Consuela położyła się na kanapie, namiętnie wpatrując się w sufit.Kolejny z najgorszych dni jej życia nadchodził wielkimi krokami, jednak tym razem miała okazję zrobić coś dobrego. Zamknie gębę i jakoś to będzie. Przekonywała samą siebie, że jest w stanie utrzymać na wodzy swój temperamentny charakterek. Pora postawić na introwertyczną część swojej natury i udawać, że jest normalnie.
Po godzinie postanowiła załatwić sobie bilet lotniczy, najlepiej na najbliższy lot, po czym zaczęła się pakować.
Być może sama podróż okaże się dla niej zbawienna i pozwoli jej oderwać swoje myśli od tego wszystkiego, co działo się wokół.
Za dwa dni będzie już przy siostrze.

zt ---> All the leaves are brown and the sky is grey...

Aldo Iadanza

Aldo Iadanza
http://www.oldwhiskey.pl/t980p150-biuro-szeryfa-i-areszt#54458

- Rozumiem - kiwnąłem głową.
- Słyszałem o tej rozróbie, tylko na nią mamy nakaz czy ktoś jeszcze trafi dzisiaj ze świętych do pierdla? - zapytałem, wysiadając z samochodu, odbezpieczyłem broń, jednak nie wyjąłem.
- Wchodzimy kulturalnie czy mamy spodziewać się oporu?

Szeryf McConnor

Szeryf McConnor
- Jeszcze William Parker i sam Sue Baker - odparł - do tego mamy nakaz przeszukania ich warsztatu. Ale najpierw...
Wyszedł i wskazał na drzwi domu młodej Ramirez.
- Grzecznie. Nie ma po co włazić agresywnie. Z uśmiechem, Iadanza!
Podeszli do drzwi i zapukali.

Aldo Iadanza

Aldo Iadanza
- Z uśmiechem - no to skrzywiłem się na swój sposób, czekając aż ktoś te drzwi otworzy.
Oparłem dłoń o framugę drzwi druga położyłem na kolbie broni, od na wszelki wypadek. Co myślałem nic, po prostu miałem skuć małą i tyle, miałem nadzieje ze szeryf miał przyszykowany nakaz, aresztowania.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Consuela miała aż calutki jeden dzień, pełne 24 godziny na to, by wymyślić jakikolwiek powód, dla którego jej motocykl mógł stać pod Małym Johnem, by zaraz potem skontaktować się z resztą chłopaków i ustalić szczegóły. Niestety - całą swoją wenę twórczą przelała już wcześniej na Starą Kiszewę.
Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy usłyszała pukanie do drzwi, a w nozdrza uderzył zapach psiarni. Dziewczyna wzniosła oczy ku niebu i przeżegnała się zamaszyście, po czym otworzyła drzwi samemu szeryfowi i temu drugiemu, z tak strasznie udawanym uśmiechem na twarzy, że mogło się im zrobić aż smutno.
- Witam panów. Co tu was do mnie sprowadza? Jak tam z przestępczością, gitesik? - nagle poczuła się jak totalny kartofel. Mogła się przecież lepiej przygotować na tę okoliczność i na przykład uciec w Bieszczady, by tam wypalać węgiel drzewny, czy coś.

Szeryf McConnor

Szeryf McConnor
- Panno Ramirez - szeryf kulturalnie uchylił kapelusza - przyjechaliśmy eskortować pannę na komisariat. Prosiłbym ładnie o wyciągniecie rączek.
Potem sam sięgnął po kajdanki.
- Jest panienka podejrzana o branie udziału w bójce i strzelaninie w Sugar Hill. Resztę sobie wyjaśnimy  w biurze.

Aldo Iadanza

Aldo Iadanza
No cóż mi nie zostało wiele jak grzecznie kiwnąć dłonią w kierunku radiowozu. Skoro już tyle uprzejmości było. Nie zamierzałem gnieść młodej Ramirez kolanem do płyty chodnikowej, chociaż miałem chęć komuś ostro przyłożyć. No czy to będzie Ramirez, to już zależy od niej samej. Starsza siostra by mi chyba nie wybaczyła i to było ostatnim powodem jaki zadecydował o nie przyduszaniu Consueli do chodnika.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
Consuela położyła dłoń na sercu, przywdziewając minę tak bardzo zaskoczoną usłyszanym zarzutem, że pewnie jej brwi zatrzymały się dopiero nad pośladkami. Mimo wszystko postanowiła być spokojna jak bieszczadzka sosna, chociaż przez jej głowę przemknęła myśl, by spróbować im prysnąć.
- Ależ panowie, nie bądźmy śmieszni. Ja i udział w bójce? - zatrzepotała rzęsami i złożyła usta w dzióbek, wyglądając niewinnie jak typowa wiejska kretynka.

Szeryf McConnor

Szeryf McConnor
- Panno Ramirez, może i wyglądam na starego zgreda, ale proszę mi wierzyć, jestem feministą i dla mnie nawet takie kobiety jak pani mają prawo brać udział w bójkach.
Uśmiechnął się znowu.
- Rączki - powtórzył, a potem spojrzał na Aldo, jakby chcąc mu dać znać, by sam sięgnął po dłonie Consueli.

Aldo Iadanza

Aldo Iadanza
Nie zamierzałem wdawać się w dyskusję, szarpnąłem ją za ramie wyciągając na zewnątrz, wykręciłem chudą rączkę do tyłu i przydusiłem chudziutką Ramirez twarzą do ściany. Nie przyszedłem tutaj rozmawiać o upodobaniach.
- Jest pani aresztowana... za udział w strzelaninie wszystko co pani powie... - zacząłem jakże dobrze znaną wszystkim regułkę z filmów akcji, po czym mogła poczuć zimną stal moich kajdanek, przydusiłem ją jeszcze mocniej do ściany - ...może być użyte przeciwko pani, ma pani prawo do adwokata, jeśli pani na niego nie stać, zostanie przydzielony z urzędu... - dokończyłem - aha tłumaczyć się będzie na posterunku - dokończyłem zapinając drugą bransoletkę. Szarpnąłem ją pod ramie co na pewno przysporzyło jej nieco bólu i poprowadziłem do radiowozu.

Consuela Ramirez

Consuela Ramirez
- Och, panie szeryfie, prosi mnie pan od razu tak o dwie? - zapytała, falując brewkami, jednak nie dane się jej było zgrywać za długo, gdyż Aldo bardzo szybko skończyła się cierpliwość.
- To ty jesteś tym złym gliną, huh? - zapytała, nieco krzywiąc się z bólu, kiedy ten przyduszał ją do ściany. Kiedy w końcu ją od niej oderwał i poprowadził ją do radiowozu, Consuela podniosła na niego wzrok.
- Jesteś taki męski. - oznajmiła, z czającą się w głosie kpiną, a potem już była grzeczna.

Szeryf McConnor

Szeryf McConnor
McConnor pokręcił głową. Nie był za metodami Aldo, ale jak widać - były skuteczne. 
Szedł za parą do radiowozu. 
- Nie wstyd panience? Tak siostrze nerwy szarpać?
Zasiadł za kółkiem i poczekał aż Aldo umieści Consuele na tylnym siedzeniu.

Sponsored content


Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry  Wiadomość [Strona 24 z 40]

Idź do strony : Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25 ... 32 ... 40  Next

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach