Biuro szeryfa i areszt

First topic message reminder :

Parterowy budynek z czerwonej cegły mieści w sobie zarówno biuro szeryfa jak i areszt. Wchodząc z głównej ulicy przez podwójne drzwi, stajemy przed zaszkloną recepcją, w której na dyżurce zawsze można spotkać jednego z funkcjonariuszy. Przechodząc korytarzem dalej, trafiamy na dużą salę, zastawioną kilkoma biurkami. To w nim przebywają stróże prawa, gdy akurat nie znajdują się na patrolu, zajmując się papierkową robotą lub przygotowując do wyjścia w teren. Za nimi można zauważyć drzwi prowadzące do gabinetu szeryfa w którym oprócz pokaźnego biurka, głównym wyposażeniem jest długi stół, przy którym toczą się rozmowy odnośnie aktualnych spraw. Z głównego korytarza wejść można także do aresztu, gdzie kilka cel czeka na swych gości.

Dla Landona to wcale nie były żarty! Jak już jakieś mówił, były one o wiele bardziej wyszukane.
- No... Tak. W końcu to posterunek policji. - Odpowiedział wyjątkowo tępo jak na swoje statystyki. - Przeciek informacji? Moje zabezpieczenia nie znają takiej rzeczy! - Wrócił do kozackiego tonu i rozluźnił się nieco. Czuł, że ma już szeryfa w kieszeni, eheheh.
- Możecie zrobić mi jakiś test. Sprawdzić mnie, jeśli nie wierzycie. - Kiwnął głową na kartkę zapisaną osiągnięciami. - Idę o zakład, że włamanie się do systemu to pestka. - Powiedział zaczepnie. Starych nawyków czasem nie da się wyplenić. Landon zawsze nadrabiał braki w prezencji i obyciu słowami.

McConnor westchnął, bo ani trochę nie podobało mu się zachowanie mężczyzny. Ci informatycy, to wszyscy dziwacy! Wiedział jednak, że ma przed sobą dobrego informatyka i to interesowało go najbardziej.
- To pierwszym pana zadaniem będzie zabezpieczenie tego systemu. - Odłożył papiery na bok i wstał z fotela. - Mogę panu zaproponować 300$ tygodniowej wypłaty, plus świadczenia zdrowotne. Jeśli jednak... jeśli jednak coś w systemie zawiedzie, panu będzie za to odpowiedzialny. Rozumiemy się? - wyciągnął rękę w stronę rudzielca.

Landon prawie podskoczył na krześle. Ha!
- Jasne, panie szeryfie! Się wie! - Dodał i szybko zamienił pistoleciki z palców, które w żartobliwy sposób celowały w szeryfa, na wyciągniętą dłoń.
- Super, rozumiemy się w stu procentach! - Przejechał dłonią po rudych włosach. Był pewien, że usprawni system policji z palcem w nosie. - Kiedy mam zacząć? A decyzja to już ostateczna? Mam jakąś umowę podpisać? Dostanę swoje biurko? - Mówił pytanie za pytaniem. Praca w POLICJI. -Ekhm, a jak skończę z usprawnianiem zabezpieczeń, to jakiś raport mam sporządzić?
Cycyoricie cycki z wrażenia opadną, jak to usłyszy!
Nie, nie. Skup się Landon. To poważna sprawa, nie powody do ekscytacji...
- W razie czego mogę też pracować z domu, w przypadku jakiegoś kryzysu, czy coś. - Dodał.

- Zaczyna pan od teraz. Koledzy panu wskażą wolne biurko. Umowę przygotuję - Uścisnął mu dłoń i wskazał na drzwi. - Do roboty, panie Quinally!

- Łuhu! - Landon nie mógł powstrzymać wesołego okrzyku ze skokiem rodem z Mario, po którym prawie się wywrócił. - Nie pożałuje pan tego! - Zapewnił i zaraz został przejęty.
let the game begin.
Dobrze, że miał ze sobą swojego laptopa. Te pożal się Boże komputery na biurkach pamiętały jeszcze starą fryzurę Billa Gates'a. Zaczął od rutynowego podpięcia się pod sieć i sprawdzania od ogółu do szczegółu.

39

O proszę a jednak coś tutaj mamy. Na ekranie komputera wyświetliły się kolejne informacje, które studiował Sam. Wieki to wszystko trwało ale przynajmniej jest efekt, zresztą już dawno przyzwyczaił się do tempa pracy policyjnych komputerów.

Na komputerze wyświetlają się informacje dotyczące gangsterów z okolic Tucson. Każdy z nich zamieszany był w narkotyki i każdy miał na szyi wytatuowaną na szyi literę P.

Żeby zdobyć kolejne informacje, znowu rzucasz kostkami, ten sam próg i mnożnik!

24

Niestety komputer nie chciał mu wypluć więcej danych na temat panów z Tuscon. Sam zlecił więc analizę powiązań z Old Whiskey i Appaloosa City sprawdzając czy nazwiska mu się zdublują i ewentualnie czy pokażą się jakiekolwiek powiązania.
Zlecił tez przeszukanie symboliki wytatuowanej litery P, a nuż jakiś gang się nią posługuje w innej części kraju.

Jeszcze raz te same kostki dla Smarka!

49

O a jednak miał nosa. Uśmiechnął się do siebie, kiedy komputer zasygnalizował, że coś zlazł. Sam miał nadzieję, że będą to jakieś przydatne informacje.

Dowiadujesz się tym razem, że łobuzy, o których przed chwilą czytałeś niedawno wyszły z więzienia.  Dochodzisz do wniosku, że są to być może członkowie gangu, który zaczął się formować w pace.

Kostki dla LANDONA na Inteligencję, próg 65. Jesli przekroczysz, znajdujesz lukę w zabezpieczeniach strony policji!

50 + 5*5 = 75

Landon usiadł i rozejrzał się dookoła. Nikt za bardzo nie przyszedł się z nim przywitać, ale z drugiej strony - ofcjalnie jeszcze tu nie pracował. Wyglądał pewnie jak każdy informatyk, który przychodził odblokować komuś maila. Wzruszył ramionami, zdecydował, że na podryw pójdzie po i wziął się do pracy.
Odpalił stacjonarny komputer policji i swój własny i wziął się do roboty. Zaczynał od najbardziej ogólnych rzeczy, bugów na stronie, logowania, wchodzenia w sieć wewnętrzną. Czasu mu na tym zeszło, ale dwie godziny stukania w klawiaturę i sprawdzania rezultatów się opłaciły.
Znalazł lukę w protokole logowania się do policyjnej sieci. Luka bardzo mała i sprytnie ukryta, ale gdyby trafił tu ktoś, kto się zna... Ciekawe, czy uda mu się dojść do przyczyny? Zły kod? Celowa pomyłka? A może inne informatyczne rzeczy, o których autorka posta nie napisze, bo słabo się zna?

50 + 5*6 = 80

Stuk, stuk, stuk, poprawienie okularów. Stuk, stuk, stuk, pociągnięcie nosem. Landon nie znosił klimatyzacji. Miał lekką alergię na roztocza, od której ciekło mu z nosa w większości klimatyzowanych pomieszczeń. Stuk, stuk, stuk.
Lan odchylił się na krześle i spojrzał to a jeden ekran, to na drugi. Coś mu tu ewidentnie śmierdziało i nie był to poranny oddech szeryfa.
Wyglądało na to, ze zabawi tu dłużej. Jednak nie miał do czynienia z bandą amatorów i półgłówków. Okazał się, że po świecie chodzą również ludzie inteligentni, tak jak on. Poprawił się na krześle, rozciągnął palce i wziął się do roboty. Chciał znaleźć dokładną przyczynę luki i co najważniejsze - czy ktoś zdążył ją już wykorzystać. Spojrzał na zegarek, na którym upłynęły kolejne minuty. Wygląda na to, że jego mały "teścik" nie skończy się dzisiaj.
Po pracy Landon złożył raport. Trzeba będzie zająć się luką.

zt

Wzruszyłem tylko ramionami nie wiedziałem co siedzi w główce pod blond czupryną.
- Litera P na szyi każdego z nich - rzuciłem po czym naskrobałem na fiszce to samo co powiedziałem.
Sięgnąłem po teczkę w którą Ramirez włożyła swój raport.

Swrek skończył poszukiwania i doszedł do wniosku, że najwyższy czas skończyć swoją zmianę. Wychodząc z archiwum natkał się na Aldo.
-Masz, Ramirez chciała analizę. Możesz wrzucić do akt.- podał mężczyźnie teczkę a sam zaczął się zbierać do wyjścia.

zt

- Ooo świetnie! - rzuciłem do Sama, dobry z niego chłop - dzięki - dodałem gdy wychodził.
Spojrzałem na analizę tatuaża. Jednak gang i narkotyki, hm a może to nie była kradzież. Coś mi zaświtało w głowie. Sprawdzę to później. Wsadziłem kwit do akt a sam wyszedłem z posterunku.

ZT

/z domu

Lola miała nie iść do pracy. Naprawdę nie miała zamiaru! Ale mimo to pół godziny później dreptała już po chodniku i była pod budynkiem. No bo... przecież nie zadzwoni, że się źle czuje, co? Musi... powiedzieć, zgłosić, czy coś! Tak... osobiście, o!
A przy okazji zerknie sobie do akt... Może jeszcze coś wyszpera... Tak, żeby czasu nie marnować, ok? Bo skoro już tu jest, to równie dobrze może coś zrobić, o!
Przygryzając wargę ruszyła nieśmiało w stronę archiwum.
Tylko na chwilkę!

/ z domu

Swarek już siedział przy swoim biurku. Jak tylko zobaczył Lolę to uśmiechnął się promiennie i pomachał do niej wydrukiem komputerowym.
-Patrz co mam.- Było podekscytowany jak dziecko na Boże Narodzenie- Appallosa City jednak się odezwało. Przysłali nam swoje akta, z niechęcią co prawda no bo DEA ale jednak.

Lola wzdrygnęła się, gdy zauważyła ruch gdzieś z boku.
Żeby to nie była Gabrielle, żeby to nie Gabrielle! - modliła się w środku. Odetchnęła z ulgą, gdy okazał się to być tylko Skwarek. Odwzajemniła nawet uśmiech.
-Co to?-spytała z zainteresowaniem, rozradowana, że może oderwać myśli od tej sprawy z Consuelą.
Przysiadła na jego biurku, biorąc dokumenty od kolegi.
-Uuu, jeszcze świeżutkie, co?-ucieszyła się, zabierając się do lektury.
Zmarszczyła brwi i zaczęła pstrykać paznokciami w papier.
-Wiele punktów do zaczepienia to to nam nie daje...-stwierdziła w końcu, nieco zmartwiona i zrezygnowana.
Liczyła na jakiś PRZEŁOM.

- Zawsze to jednak coś. Kto wie czy jak nie pogrzebiemy dalej to nie dowiemy się czegoś więcej. W każdym bądź razie narkotyki kręcą się koło klubu cały czas. Pewnie dzieciaki tez miały coś przy sobie ale ze względu na ich wiek pewnie utajniono.- Odwrócił się na krześle od monitora w stronę Loli.
-Założę się, że DEA szykuje na ten klub jakąś większą obławę i dlatego wszystko utajnili. Cholera dużo bym dał by wziąć w tym udział.- upił kilka łyków kawy z kubka.

Lola przez chwilę zastanawiała się, czemu się nie ekscytuje. Zawsze reagowała bardzo emocjonalnie na tego typu sprawy. A może... po prostu zawsze przejaskrawiała wszystko by inni pochwycili choć trochę jej energii, a gdy ktoś już ją posiadał to... już nie było sensu? A może po prostu dalej ta cała sprawa z Consuelą nie dawała jej spokoju?
-To... tylko 3 sprawy na przestrzeni 10 lat. To mało.-westchnęła.
Pomasowała palcami czoło, które znowu przecięła bruzda.
-Myślisz?-ożywiła się.-Ja mam wrażenie, że siedzą na dupie i nic nie robią.-burknęła po chwili.
Zastanowiła się.
-Musimy znaleźć więcej tego typu spraw.-powiedziała w końcu, kumulując w sobie cały swój zapał.-Zresztą... To podejrzane. We wszystkich tych trzech dużych sprawach zamieszani byli pod wpływem tej samej kokainy.-odezwała się zamyślonym głosem.

A może to Swarek działał przygnębiająco na Lolę. Na nią przygnębiająco na Ramirez wkurwiająco niech oni już lepiej nie przyjmują bab do tej policji bo biedny Sam nie będzie miał życia.
-To są sprawy o których wiem a te o których nie wiemy, które zupełnie "zakopało" Dea". Nie uwierzę, że w takim klubie przez dziesięć lat nie działo się nieco więcej.- postukał palcami w bat biurka.
-Otóż właśnie to. Wszystko kręci się w okół koki a powiązania w taki czy inny sposób wskazują bądź sugerują albo pozwalają się domyślać, zwał jak zwał, że Smith jest w jakiś sposób w to zamieszany. Tyle tylko, że nie mamy nic by go dorwać.- wzruszył ramionami z rezygnacją.

Zastanowiła się.
-Myślisz, że nie udostępniliby nam wszystkiego?
To w sumie miało sens. Choć w sumie... Jeśli więcej komend policji było tak przekupnych jak ta w Appaloosa (jak to sądził szeryf), to być może wiele z tych spraw nie wyszło na światło dzienne... A druga rzecz, że jeśli każdy świadek bądź sprawca od razu był "sprzątnięty" tak, jak Lopez... nie dało rady dojść do czegokolwiek!
-Oczywiście, że jest!-stwierdziła, prawie, że oburzonym tonem.
Uśmiechnęła się z satysfakcją.
-Mamy coś, pamiętasz? "Kawiński". To jest ta nasza dziura w całym!-powiedziała, niesamowicie z siebie zadowolona.-Mam kontakt do jego partnera. Musimy to tylko sprawdziiić...-prawie zaśpiewała, weselejąc niesamowicie.
Zmarszczyła brwi.
-Poza tym znalazłam coś jeszcze.-dodała po chwili.-Baker i Smith się znali. Dosyć dobrze. Ale ostatnio spotkali się na jarmarku i dali sobie po mordzie. Nie wiem czemu.
Była sfrustrowana, że było tyle niewiadomych!

- Smith i Sue? Po mordach? No proszę proszę. Założę się, że w tym czasie musiałem się użerać z Oselowom i Ramirez- tyle, że drugie nazwisko wymruczał pod nosem tak, że nie można go było rozpoznać.
- Masz kontakt do jego partnera.- Sam aż zatarł ręce z zadowolenia. -To fantastycznie wiesz ile rzeczy nam to wyjaśni. Stary na pewno się ucieszy, Bo po mimo tego, że nas nieźle udupili i pozamykali możliwości to całkiem nieźle posuwamy się do przodu.- nie ma to jak pozytywna motywacja od dołowania na tym posterunku była Ramirez a nie on.